i znowu ta noc.
kolejna.
zastanawiam się co w sobie mają te noce, że aż tak je lubię.
ta ostatnia naprawdę była z milczenia skrzydeł ptasich...
a my z wiecznego niepokoju.
to chyba dobrze.
na pewno.
znowu zasłuchuję się w Roguckim.
od nowa.
delektuję się każdym dźwiękiem i słowem.
Jest kraina w której rośnie wielkie drzewo waszych snów
Wieczorami rój aniołów siada na nim
i pakują sny do ust
Będą czuwać całą noc nad ukojeniem waszych głów
Będą szeptać w ciepłe uszy senne kłamstwa dobrych słów
Ponad drzewem jak parasol wzbiera dobro
boskich rąk
Błękitnieją nasze oczy, mysli płyną w noc
Aniołowie piją wino by nie wzdychać, tyle trosk
Zniosą wszystko nawet kiedy nie chcesz wierzyć, że tu są
Sekret mój, że jestem jednym z nich
Kradnę z drzewa najcieplejsze sny
Nocą leżę tuż przy tobie i
Tulę twoją głowę lejąc łzy
Zaraz świt
Wstanie by
Zabrać mi jedyny sens
Gdy zbudzisz się rozpłynę się we mgle
chyba i ja jestem jednym z nich.
to chociaż odrobinę tłumaczyłoby mój obecny nocny tryb życia.
zdjęcie stare.
z jakiegoś jednego z wielu nocnych spacerów,
za które regularnie mi się obrywało.
kwiatek w zębach i ten uśmiech.
tak się zastanawiam czy warto jeszcze wracać do tamtych czasów.
a tu i teraz znowu jest jakoś tak szczęśliwiej.