dzięki takim dniom jak dziś jestem skłonna nieco polubić jesień (nie mogę przecież przymknąć oczu na zuchwałe zimno i koszmarne deszcze, które jesień nam serwuje).
było słoneczko, były żółte liście, była owocowa herbata i małe listeczki, które cały czas do niej wpadały, był przemiły brazylijczyk, była Al i w ogóle.
jednakowoż znalazły się dwie grube osoby, które nieco pokrzyżowały mi plany uroczej przechadzki. niech żałują, bo są grube i ich z nami nie było.