ufff wróciliśmy już z tej całej wycieczki po Wielkopolsce, Śląsku, Opolu i kawałku Słowacji. Było po prostu super, nie chce nawet psuć nastroju wiec postaram się teraz nie używać wulgaryzmów. Złożyło się akurat, że w tym roku obchodziliśmy nasz Dzień Przyjaciela w trasie. W sumie nie zabrakło nam tego nastroju jaki zawsze nam towarzyszył w tym dniu. Najpierw mieliśmy jechać do Częstochowy, dojechaliśmy do Polkowic i jeden telefon zmienił nasze plany do tego stopnia, że kierunek zmienil nam się o 180 stopni i jednak pojechaliśmy najpierw do Łodzi w między czasie ajmuś rzygał pod cmentarzem bo mu było niedobrze. Z resztą mniejsza. Dojechaliśmy do Łodzi, manufaktura i takie tam bajery. Potem szukaliśmy hotelu, z tym to były niezłe jaja hahah nie będę pisał bo nie chcę, żebyście mieli nas za jakieś niedorozwoje. W końcu go znaleźliśmy, aż w Piotrkowie Trybunalskim. Zajebisty, 4 gwiazdki bajery wszyskie zapenione. Wbiliśmy się do Groty Solnej, dżakuzzi itp. Spędziliśmy mile czas. Na kolacje zjadłem jakieś naleśniki i tak strasznie ohydne pierogi, że myślałem, że się porzygam, ale jakoś dałem rade w końcu nasze powiedzenie brzmi: Zapłacone? Trzeba zjeść. Po kolacji wróciliśmy do pokoju, włączyliśmy super plasme i oglądaliśmy jakieś gówno na polsacie. Umyliśmy się pogadaliśmy i w końcu wszyscy zasneli z bananem na ryjcu, szczęśliwi sobą i tym, że od 10 lat się znamy i nie ma takiej opcji, że o czymyś byśmy o sobie nie wiedzieli. Wiem, że jesteśmy prawdziwymi przyjaciółmi na dobre i na złe. Mimo tego, że teraz odkąd mieszkam 2000 tyś. km od Borty cały czas kontaktujemy się ze sobą, gadamy, latamy do siebie. Są takie dni, kiedy strasznie tęsknie za tym wszystkim. Za bazą na blokach, za tym całym naszym klubem, za siedzeniem do 21:00 bo jutro do szkoły, za naleśnikami Julki mamy, za lego duplo, za komputerem strasznym za iloną, za małą Oliwią która teraz jest w moim wzroście i wyrasta na piękną dziewczyne, za firankami w smerfy, za bluzką Julki mamy w kłapouszka, za kokolinką która sikała na panele aż odchodziły. Za tym wszystkim co było sporo lat temu. Julka, kocham Cię, nie zmieniaj się. Jestem zawsze z Tobą razem z Alex. Dobra jade dalej. Wstaliśmy rano na śniadanie, Julka wstała o 6:00 i zostawiła nam niemiłą niespodziankę w kiblu. tak, tak możecie się tylko domyślać... Umyliśmy się i polecieliśmy na śniadanie. Najedliśmy się jak bąki i zaraz w dalszą drogę czyli do Częstochowy. Jedziemy, jedziemy i tu nagle bach. pielgrzymki idą. hahahah to było takie super jak Ci ludzie szli taką grupą śpiewając i tańcząc na ulicy. Z herbami miast i megafonami. Mam trochę zdjęć, powstawiam na fejsa. Mamy też filmik, dodam go może. No potem przystanek na godzinke i pojechaliśmy do Kędzierzyna-Koźla. Kolenja godzinka, kanjpka, kawka cistko i jedziemy do Opola. Pojechaliśmy i jedliśmy w tak zajebistej amerykańskiej knajpce, gdzie leciała amerykańska muzyka, całe wnętrze wypełnione po brzegi w jakieś zajebiste amerykańskie ozdoby, mapy, rejestracje samochodowe itp. Zjedliśmy, potem przez rynek i do samochodu kierując się w stronę Słowacji, gdzie spędziliśmy kolejną chwile, i potem po prostu powrót do domu. Działo się trochę jeszcze fajnych rzeczy, ale zostawiam to tylko dla nas, sorki. . Cieszę się, że tak a nie inaczej spędziliśmy te 2 dni. Teraz siedzimy u Julki i ogarniamy jakiś film, wypijemy za naszą przyjaźń. Trzymajcie się ciepło. Życzę Wam taiej przyjaźni, jaką zaznaje ja. Pa.
Nigdy nie przestałem Cię kochać.