Wychowało się, jedno z drugim na wszelkich telewizyjnych szkółkach tańca.
Wie, że do walca sukienka powinna pływać w powietrzu, po parkiecie powinien rozlewać się mleczny dym a plecy tancerzy powinny wyglądać jak deski.
Nauczyło się, że hip hop tańczy się na ugiętych kolanach i wszystko, co nie jest walcem, tangiem lub polonezem wrzuca do worka ` hip hop`.
Wie, że synchrony są najważniejsze w tańczeniu grupami, ale nie ma pojęcia, co to freestyle i wolność przekazu.
Uważa, że wychodząc przed niego musimy chcieć coś opowiedzieć. I to w sposób, który on zaakceptuje i przyjmie.
Obejrzał ze trzy, modne ostatnio, taneczne filmy i popędził do sklepu, by ubrać się jak biały murzyn. Pozgina nogi do rytmu i będzie świetnie, hiphopowo.
A my, zestresowani pompujemy sobie twarze uśmiechami, groźnymi minami i zadowoleniem. Bandażujemy sobie kolana i nadgarstki, obklejamy plastrami całe stopy.
Ręka mi drży, kiedy maluje wszystkie dziewczyny , które dziś tu zatańczą. Przecież nie ma nigdzie skaczących nad nami charakteryzatorek, czeszemy się też same i same wybieramy kolczyki.
Żeby tylko widzom się spodobało!
Piętnaście minut do wyjścia! Zbieramy się, zbieramy!
Nikt nikomu nie podpiłował obcasów- tak rozpływacie się nad klasyką, nad towarzyskim a nie macie pojęcia, jak podłe potrafią być względem siebie tancerki, co potrafią zrobić, by zabłysnąć na scenie. Całe szczęście my nie tańczymy na obcasach, nie dziś.
W ogóle, mam wrażenie, że wyglądamy jakoś przeciętnie. Wiązane kolorowymi sznurówkami buty z równie kolorowymi motywami, szerokie, rożnokolorowe spodnie i za duże conajmniej o 3 numery koszulki, bluzy i niekiedy czapki.
Mówią, że to pójście na łatwiznę; ubrać się jak bądź i powiedzieć, że ma się taki styl.
Tancerze przepraszają, nie opracowano jeszcze standartowych ubrań dla gatunków nowszych od tanga.
Zapowiedziano nas.
Wiesz, za każdym razem, kiedy tańczę przed publicznością doświadczam rozdwojenia jaźni. Widzę, jak część z oglądających daje się porwać. W zależności od swej śmiałości kiwają głowami, klaszczą, albo wstają i tańczą z nami pod sceną piszcząc i krzycząc do nas zawzięcie. Wiem, że patrzenie na mnie sprawia im radość. Że nie wgapiają się w moje markowe buty i nie kole ich w oczy puma rozciągnięta na ich języku do tego stopnia, by wyszukać każdego niedociągniętego flexa, każdą zamkniętą nogę, gdy winna być otwarta.
Zastanawiam się - skąd ty do cholery wiesz, co i gdzie powinno być?
A ci, którzy właśnie tak reagują, którzy siedzą sztywni jak z igłą w tyłku, z kamiennymi twarzami wbijają we mnie swoje paskudne, zawistne spojrzenia.
Przed takimi ludźmi zawsze czuję się jak dziwka.
`Wszyscy artyści to prostytutki!`
Zwłaszcza Ci, którzy nie pokazują więcej, niż własne ciało. Którzy prężą się i wiją ku uciesze innych (swojej, oczywiście też!). Przyszedłeś tutaj, zagarniturowany smutasie, zapłaciłeś, więc żądasz, żebym uderzała ruchem bioder w twe najczulsze, niedouczone taneczne struny? Żebym z uśmiechem upadała przed Tobą na kolana, robiła piruety, kanony, piątki, `padebure` i , nie daj Boże, żebym ani razu nie straciły miny słodziutkiej idiotki.
Taniec to emocje.
Czy kochasz tak samo, jak sąsiad? Złościsz się, jak własna matka?
Przekazujemy Ci to, co kipi w naszych sercach, co porusza nami niczym wybuchające wulkany. Rozbieramy się przed Toba z najpiękniejszych i najmroczniejszych doznań i dajemy całe swe ciała takimi, jakie są. Za siedem minut pokazu dziękujemy gorącymi uśmiechami i tak glębokimi ukłonami, że moglibyśmy pogryźć się po kostkasch. Szanujemy to, że poświęcasz swój czas by przyjść i obejrzeć, co mamy ci do przedstawienia.
Ale nie było golizny. Nie było szablonu, którego nauczył cię telewizyjny blichtr. Nic nie sypnęlo spod sufitu i nie słyszałeś, jak ocenił to Piróg. Więc na wszelki wypadek zjedziesz nas od góry do dołu. Żeby się nam nie wydawało, że poświęcając każdą wolną chwilę tańcu potrafimy cokolwiek zadziałać ciałem. Żebyśmy sie nie łudzili, że lata treningów dają nam jakiś status w Twoich oczach.
I śpieszysz się przed telewizor by połknąć kolejną dawkę wypacykowanego You Can Dance.