Rycerz przymierzył zbroję, nie noszoną od ostatniego oblężenia ork'ów na zamek królewski tej samej co uchroniła go nie raz od wielkich toporów sztyletówczy mieczy, pasowała idealnie, jak dnia w którym dostał ją od najlepszego kowala krasnoludów o imieniu Iron, tego co stwożył setki pancerzy które żadna broń nie zrani tego który ją nosi. Przypiął u boku miecz który służył mu przez wiele lat zabijając hordy wrogów, a tarczę założył na plecy, magiczną tarczę przez którą nie przejdzie żadna strzała z łuku czy bełt z kuszy. Zabrawszy jeszcze trochę zapasów na drogę wsiadł na swojego białego konia, który toważyszył mu przy każdej bitwie czy wyprawie.
I się zaczeło nie może zawrócić, poddać się czy odpuścić...
Bramy miasta otworzyły się a on ruszył w podróż na końcu której stoczy najważniejszą walkę w swoim życiu z wielkim smokiem o brązowej łusce i oczach pazutach tak potężnych że jednym ruchem ścinają drzewo, skrzydłach tak wielkich, że gdyby wzbił się w niebo przysłonił by słońce, a oddechu tak gorącym, że topi zbroje i tarcze. Zamek jego króla skrył się już za choryzontem, a on sam pędził przez wąskie ścieżki otoczone łąkami na których rosły kwiaty, a w nich słychać było granie świerszczy i powolnie sunący po czubkach traw delikatny ciepły wiatr, a nie dalej niż kwadrans drogi gdzie się znajdował płynął strukyk przy którym miał zamiar napoić jego towarzysza, a sam nacieszyć się pięknym widokiem łak, zapachem kwiatów oraz ciepłem wiatru,bo wie,że to może być ostatni raz kiedy to czuje. Znalawszy drzewo o rozpiętych gałęziach i gęstych liściach przysiadł pod nim by schronić się od południowych promieni słońca i tak siedział przez godzinę i minut kilka, by słonce osłabło trochę. Patrzał na dzieci bawiące się w rycerzy drewnianymi mieczami, przypomniały mu się lata swojego dzieciństwa które tak szybko mineły. Mineły i nie wrócą
Wstał i ruszył w stronę lasu driad w którym szczęście ma nie ograniczoną moc, a idąc wśród drzew nie czuje się zmędzenia...
Sam sobie zadaje pytanie z kąd to się wzieło, jakoś tak mnie naszło i napisałem, dalsze losy rycerza w kolejnych notkach...
W czwaertek sypał śnieg a wczoraj słońce... kosmos :P