Burza nadeszła, ale bez deszczu. Słońce zaszło, kilka błyskawic rozświetlało horyzont. Tigdlowie bali się, czy któryś z piorunów nie trafi w ich dom. Zapadał zmrok. Po raz kolejny uderzył piorun. Gdzieś niedaleko jakiś budynek runął. Błysk. Prąd wysiadł. W powietrzu unosił się zaduch.
Tigdlom nie pozostało nic innego jak wrócić do domów i położyć się spać.
*
Obudził się zlany potem. Wierzgnął do góry głową i otworzył oczy. W dalszym ciągu zielone, owszem, ale źrenice były zmienione. Miał rozwarte usta, kropelki potu spływały po czole. Nie bardzo wiedział, co się dzieje. Obudził go donośny grzmot, chyba. Brak przejrzystości umysłu oznaczał, że jeszcze działały& Rozejrzał się. Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że coś jest nie tak. Leżał niby na swojej podłodze& Ściany& Ale gdzie podział się sufit?
Orfe bardzo długo patrzył do góry. W miejscu, gdzie jeszcze kiedy się kładł spać był sufit, była wielka wyrwa. Przechylił głowę. Z każdą chwilą fakt, że sufitu nie ma, zaczynał mu się coraz bardziej podobać. Cóż może być piękniejszego od całodobowego widoku na niebo? O, teraz było granatowe. Chmury! Jak ich dużo, jakie one ciemne! Jakże śmieszne kształty przybierały& I złota wstążka, przecinająca ów niebo. Wyglądała jak promień słońca. Orfe uśmiechnął się do siebie. Wyciągnął ręce za siebie i przeciągnął się. Jego dłoń trafiła na coś dużego i twardego. Obrócił wzrok. Cegła! Ach, czy cegła nie jest przedmiotem wartym uwagi? Jej długie krawędzie, jej waga, jej chropowata powierzchnia& No a przede wszystkim kolor! Ceglany kolor to najpiękniejszy kolor na świecie&- pomyślał tigdl. Nagle tuż obok niego pojawiła się kolejna. I jeszcze jedna, i następna. Orfe uśmiechnął się szeroko. Spadające z nieba cegły, czy mogło go spotkać coś cudowniejszego? Po krótkiej chwili było ich całe mnóstwo. Każda kolejna cegła była piękniejsza, niektóre rozbijały się na mniejsze kawałki, spadały jakby coraz wolniej. Orfe wstał, chwytał je z zapałem, nie były już wcale takie ciężkie, po chwili nie raniły, były coraz miększe i przyjemniejsze w dotyku. Położył się na nich. Ogarnęła go błogość. Zamknął oczy.
Tylko na chwilę&- pomyślał, ale nagle dopadło go zmęczenie, zupełnie niespodziewane, które, chcąc nie chcąc, spowodowało że Orfe usnął mocno. Ostatnią rzeczą, jaką czuł były obce mocne ręce, które wyciągały go ze sterty cegieł. Nie miał siły żeby krzyknąć; Zostawcie, przecież mnie jest tu tak dobrze&
*
Dwójka ratowników wyciągnęła mocno poranionego tigdla spod gruzów jego własnego domu. Piorun uderzył w dach, który, po doszczętnym rozpadzie, spowodował zawalenie się ścian. Tigdl zmarł kilka minut później. Przyczyną śmierci były zgodnie z przypuszczeniami liczne rany od spadających nań cegieł. Tigdl najprawdopodobniej nie wybiegł z domu od razu po uderzeniu pioruna, według lekarzy, ze względu na wysoką zawartość środków odurzających we krwi- podało jeszcze tej nocy radio.
*
Ambe oparł się o ogrodzenie. Bardzo dziwne. Jeszcze przed chwilą świat był taki piękny. Teraz zrobił się jakiś szary. I słońce zaszło, i wiatr się zerwał, a jakoś tak nawet zimniej się zrobiło.
O jedną lampkę zielonego wina za dużo. Po co je pił? Żeby świat był tak samo ciemny i smutny jak przed otwarciem owej butelki?
Nagle usłyszał grzmot. Przeklął cicho.
-Koniec świata&- wyszeptał, czując ból w okolicach skroni- Więcej nie piję.
[...]
/Arena Snów; Nie ufaj przepowiedniom/
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24