DRIVERRRR!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! w sensie dosłownym i przenośnym, bo:
1. od dziś oficjalnie mam wakacje :D 4 miesiące! zdałam maturę, angielski ustny na... 100%. Nie wiem jak to sie stało, ale niesamowicie się cieszę!
2. na farmie makedońskiej przełamałam swój wszelki strach, tym samym dopełniłam co mogłam dopełnić do swojej odwagi :) weszłam na drzewo (z pomocą wyciągarki - takie małe coś, a hałasuje jak wielkie) ok.15 metrów do drabinie, po czym stojąc z pewnym panem na kładce 50x50cm czekałam aż przypnie mnie do liny, i siuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuup, na linie na drugi koniec łąki ;)
3. w jeepie pojeździliśmy po błocie, po górach w górę i w dół pod kątem 90 stopni, a dodatkowo rządni specjalnych atrakcji po krzakach 3 razy przewyższających nasz czadowy powóz :o
4. Strzelałam z łuku! Frajda skończyła się na strzeleniu sobie w krzywą rękę cięciwą...
5. wsiadłam też na Quada, a co! Zdjęcie zamieszczone na górze:) po rozsypanych pionkach widać jak mi szło:) ale jeżdżenie poza dozwolonymi liniami po krzakach też jest ok... nie każdy jest Pudzianem i ma siłę ruszać kierownicą tej potężnej maszyny! Ale za to później przewiózł mnie mistrz juniorów w tym sporcie, o wtedy to dopiero można było się skitrać, jechaliśmy tak szybko po tak hard core trasie, że mało co nie spadłam z siedzenia, ostatnie kilka metrów zamiast na tyłku przejechałam na jednym udzie zwisając.
What is more najedliśmy się pysznego mięsa z grilla i napiliśmy się duuuużo piwa. Pomimo stłuczonego telefonu i obecnego niedowładu sinych kończyn i tak warto organizować sobie takie przygody:)
ps. i byłam w Rydułtowach na koncercie Iry z Vojte, i napiłam się pierwszy raz w życiu ze starszą siostrą w Warszawie :D za zdrowie Vojte, no i Rafciu też tam był defakto :)