Trzeba miec zdrowo z główką, żeby w takich sytuacjach byc totalnie spokojnym. pierwszy raz od dawna czuje gleboki spokoj. nie krzycze, nie placze, nie trace na wadze, tylko wszystkiemu wokół się przyglądam, analizuje co slyszę, poznaję świat na nowo... chyba. Ciekawe, czy ten spokój przejdzie, pryśnie jak bańka mydlana, jak wszystko, czy utrzymie się na dłużej? Jak na razie, spokojna jestem od 1,5 tygodnia.
Nie poznaję siebie, wiecznie krzykliwej duszy, której wszedzie pełno...
Cisza przed burzą? :|