Żyję. Ledwo ale żyję.
Summer Dying Loud wyniszczył mi organizm.
Ale było warto.
Sodom rozniósł. Obscure Sphinx miazga. Unleashed fajnie. Ale to co zrobiło Sólstafir to zdmuchnęło cały festiwal.
Trauma mnie zawiodła. Gówno było słychać.
Schammasch niestety przespałem :/ Nie wytrzymałem natłoku alkoholu który rósł jak grzyby po deszczu.
Kilkanaście siniaków, wybity palec i krwiak na stopie. Rany muszą być.
Nie mam pojęcia jak ja pójdę jutro do pracy bo czuje się fatalnie po tym weekendzie :/