jestem na chwilę. na bardzo małą chwilę.
już miało mnie tu nie być, ale... pojawiła się tęsknota za młodością i za czasami, kiedy pisanie fotobloga po szkole było takie "pro" i "fajne".
za oknem deszcz. siedzę w stumilowym swetrze i tak się cieszę, że jutro mam wolne.
i pomyśleć, że kiedyś do szczęścia tak wiele mi było trzeba, a teraz - weekend bez pracy i żeby chociaż pospać do 7:00.
wiecie co? czuję się nie tyle co staro, a dojrzale - tak mega dorosło, a w głębi serca brakuje mi tych wszystkich szaleństw, deskorolki, motorów, ognisk, przegadanych nocy i naiwnej miłości.
teraz już tak nie jest. między Marcinem, a receptą, między kolejną kawą, a końcem zmiany myślę o tych głupotach, które kiedyś robiłam, a teraz już ich nie robię. przyznam się jeszcze otwarcie i szczerze, że brakuje mi Damiana, mimo, że nam nie pykło, to ach, ach byliśmy jak /DRIM TIM/ - najlepsi pod słońcem, młodzi i szaleni, ale czyichś decyzji się nie podważa. don't worry - nie będzie teraz tekstu w stylu "zawsze będę Cię kochać" - życie jest za krótkie, żeby aż tak zawsze - no, może do końca maja jeszcze.
nie zaczynam zdań od dużej litery, bo SZALENIE podoba mi się to, jak wygląda zdanie z małej - niech raz będzie bez zasad.
idę zapaść w weekendowy sen - zaszaleję i nawet dziś nie pójdę biegać :D!