Dziś na zawodach. Nie pytać. TRAGEDJA.
Ale było miło.
Cholera. Nie sądziłam, że mogę za kimś tak tęsknić.
Masa rzeczy mnie przytłacza. Czuję się zagubiona. Serio. Wiem, skąd to się bierze, ale to jest silniejsze ode mnie. Nie potrafię z tym nic zrobić. I chociaż wiem, że każdy wysiłek pójdzie na marne, nie poddaję się. Nie wiem, czemu mi tak zależy. Naprawdę. Ale tak już chyba jest. To trudne. Wybrałam najważniejsze osoby w moim życiu. Ale co z tego, jeśli ja nie jestem naważniejsza dla nich? To trochę nie fer prawda? I chociaż staram się jak mogę, to co z tego? Już wiem co. Nic. Chciałabym dać sobie spokój. Ale nie mogę. Nie wiem czemu.
Na dodatek mnóstwo osób i sytuacji ciągnie mnie na dno. Unikam tych ludzi, chociaż i tak przychodzą. Sytuacji nie da się oszukać. Staram się być silna. Ale to cholernie trudne. Nieraz nie wytrzymuję. Ale to jeszcze nie jest najgorsze. Gorzej, kiedy to właśnie sytuacje stwarzane przez tzw. przyjaciół. Kiedy nie mam do kogo z tym przyjść.