Wszystko co dobre, bardzo szybko się kończy.
Jest żal.
Jest smutek.
Jest rozczarowanie.
Jest koniec.
Są pretensje. Nie do niego. Do siebie. Jak mogłam do tego dopuścić...
Nie ma chęci do życia.
Nie ma nikogo na jego miejsce.
Nie ma nic.
Dlaczego..?
Twierdzi, że tak musiało być.
Cholera no, wcale nie musiało to się tak skończyć.
Po prostu mógł się przyznać, że przestało mu zależeć.
I co? Że teraz znów sama?
No może nie do końca...
Zyskałam dzięki niemu kilku nowych znajomych...
Wiem mam trudny charakter.
Wiem jestem denerwująca.
Wiem jestem wredna.
Wiem.
Dziękuje tym co są.
Pierdolić tych, którzy byli i odeszli.
Fałszywe przyjaciółki.
Wszyscy Ci aą nie warci mojej uwagi.
Tak mówię to też do Ciebie, nie jestem pewna czy to czytasz ale wiedz, że teraz nie znaczysz dla mnie więcej niż śmieć leżący na ulicy.
Przepraszam. Taka jestem.
Nie łatwo wybaczam.
A już na pewno nie takie coś.
Byee.