new buckinghamshire university

[powrót do 21 września 2009]

Nowe życie - nowi ludzie - nowe doświadczenia - nowy burdel do ogarnięcia.

Wrzesień zeszłego roku okazałby się dobrą okazją na utworzenie photobloga, gdyby kurwa przyszło mi to wcześniej do głowy. A tu koniec kwietnia i wszystko chuj strzelił. Ale nigdy nie jest za późno co by pokazać wam trochę angielskiego burdelu z zeszłych miesięcy, co byście wy wszyscy ambitni wybierający się być może tutaj, czy gdzie tam sobie chcecie studiować w Anglii popatrzyli co być może was czeka. Nie mam zamiaru namawiać, ani odstraszać. Pozytywy są, ale i tak burdel w chuj, pizda ogień sami zresztą zobaczycie. 

To do góry to właśnie buda, uniwersytet czy jak tam sobie wolicie, my to zwiemy bucks. Chyba tak samo jak ten królik z bajki, sam nie wiem jak to sie pisało, bo dla mnie to był po prostu baks. Tam właśnie podobno się uczymy, ale z tą nauką jak w liceum - pod górkę, do tego po twardym żwirze na kolanach. Jeśli wydaje wam się, że płacenie za  szkołę 3200 funtów rocznie motywuje do nauki to chuja wiecie o życiu, albo jesteście kujonami, którym zawsze matki wbijały do głowy, że uczyć się trzeba, bo jak nie to umrzesz z głodu synek i taki będzie twój marny koniec. Ja tak właśnie miałem, ale chyba coś nie poskutkowało, bo jak uczyć się nie chciało kiedyś, tak się nie chce i teraz, a i nawet jeszcze bardziej. Chęci do nauki tyle, jak do przewalania gnoju widłami na polu, ale i w gnoju trzeba czasem pogrzebać, bo co by to było za życie?

Kiedyś prawie 40 godzin w tygodniu człowiek siedział w ławce, a dupa bolała od twardych krzesełek, mimo to próbując zrozumieć choć część tego co się do niego mówi, a teraz 12 wydaje się karą, choć krzesełeczka miłe w dotyku, mięciutkie pod pupką. Czasem idę sobie chociaż posiedzieć, bo nawet w domu tak wygodnie nie ma. Do tego mówią tylko jakimś niezrozumiałym językiem i weź tu kurwa coś zrozum, aż czasem chuj strzela.

Spać idę, bo poźno. Ciąg dalszy niewątpliwie nastąpi.