przepraszam za jakość zdjęcia, ale gdy w ubiorze lekkim (tutaj bluzka i spodnie) wychodzi się na balkon, gdzie temperatura wynosi zaledwie kilka stopni, nie da się zrobić idealnego zdjęcia, tym bardziej, że słychać już w oddali wrzask rodziców, czy ja czasem nie zgłupiałam. tak, zgłupiałam, tego nie da się ukryć.
w tle słyszę hajdna i jego symfonię. w czwartek czeka mnie kolejny odsłuch, a ja po raz kolejny nie zaczęłam słuchać z rozsądnym wyprzedzeniem. za wszystko zabieram się w ostatniej chwili i są tego konsekwencje. dobrze, że chociaż przepisałam zeszyty z całego tygodnia. przy okazji, ale sobie tydzień na chorowanie wybrałam. nauczyciele uwzięli się na nasze nadgarstki. mój nadgarstek jest obolały, nie dziwię się mu, że strajkuje. też bym strajkowała, gdybym musiała napisać tyle literek.
brzydka ta symfornia hajdna. no i co najgorsze, jeszcze ani razu nie usłyszałam kotłów, a w tytule jak byk napisane z uderzeniem kotłów. jeszcze kłamią!
ahoj marynarze, idę odwiedzać kolejne strony internetowe, które jeszcze bardziej zaniedbałam.