jeszcze z niemieckiego wypadu do fantasy. było miło, chociaż się ani nie zintegrowaliśmy ani nie pożegnaliśmy, bo i tak wszyscy łazili po plazie.
mam takie małe ogłoszenie matrymonialne. kto chciałby porobić mi kilka zdjęć, bo moje foldery wypełnione są zdjęciami, które można nazwać "ale to już było"? jeżeli jest jakiś chętny, proszę się zgłosić, odpalam aparat i jedziem z tym koksem.
niedziela, jak narazie, spędzona biernie i nie zanosi się, aby cokolwiek miało się zmienić. oczy mnie już szczypią od telewizora, książek nie chcę nawet dotknąć, a zeszyty omijam szerokim łukiem. pianino wzywa mnie cienkim głosikiem "poćwicz, poćwicz", ale ja jestem odporna na takie numery i nie dam się, nie dam. co z tego, że wychodzi na moją niekorzyść, kto mówił, że ja jestem mądra, inteligentna, czy rozsądna?
żegnam się i nie zapomnijcie wziąć amol, bo klarnet mogą stawy boleć, a bęben brzuch, więc wiecie... nie za ciekawie.