czy jeżeli wykupię pro, to jakość zdjęć się wreszcie polepszy?! [to zdjęcie jest tutaj takie niewyraźne...]
jutro moja ukochana orkiestra. cudownie, będę musiała przez dwie godziny słuchać tego walniętęgo nauczyciela, który ma dziwne poglądy na wszystko. jedynym plusem u niego jest to, że wypuszcza nas punktualnie za piętnaście dwudziesta i ani minuty dłużej.
żyję z mottem (jeżeli tak to można nazwać) "byle do piątku". nie ma nic straszniejszego od dziewięciogodzinnego wtorku, od siódmej do piętnastej. a nie, jest. dwugodzinna orkiestra z tym człowiekiem.
mmm, herbata malinowa. mama zaraziła mnie miłością do niej. nie wiedziałam, że jest taka dobra! niestety polubiłam ją w momencie, kiedy kończą się zapasy tego cudownego napoju, więc teraz trzeba będzie mamę męczyć, aby kupiła kolejne opakowanie.
sobotę mam już od początku do końca zaplanowaną. dzień rozpoczynam orkiestrą z tym człowiekiem, następnie wybywam busikiem do dziadków. tam upajam się cudowną atmosferą i miłością, jaką darzą mnie moi groselternrzy ( albo jak to się odmienia), a następnie, wraz z aparatem, kóry mam nadzieję uda mi się zabrać, wybywam na cmentarz do moich pradziatków. tam pomodlę się za nich, zapalę znicza i popstrykam kilka zdjęć. cudownie zaplanowane, nieprawdaż?