Mam wrażenie, że bardzo długo mnie tu nie było. Właściwie bardzo długo nie było chyba mnie, co z perspektywy wydaje się wyjątkowo dziwne. Gdybym w jakikolwiek sposób chciała opisać co się działo przez ostatni czas (co najmniej od ostatniego wpisu), byłoby to trudne, ale gdybym miała zrobić to samo z sobą, okazałoby się prawie niemożliwe.
Dzisiaj siedzę w innej kuchni, piję z innego kubka, co rano wyglądam na nowy świat za oknem. Co bardziej ineteresujące, wydaje mi się, że patrzę innymi oczami i nic się nie zgadza. Pytam siebie gdzie jest punkt zwrotny i sama nie wiem czy koniecznie potrzebuję odpowiedzi...
Mikołajkowe szaleństwo trwa :) Moi współlokatorzy stwierdzili, że wizyta świętego nie może zaczekać do rana, magicznymi mocami przywołali go i pierwsza reakcja wyglądała tak: "Kurwa! Ryby." Świąteczny klimat, jak widać na załączonym obrazku, rozkręca się. Nie mogę się też doczekać powrotu do domu. To miłe przygotowywać się znowu do świąt, wyczekiwać, zamiast wpadać w nie jak rozpędzony pociąg na stację.
A potem sylwester. Trochę lęków jak to będzie wyglądało, w końcu pojawiło się dużo zmian, ale pewne sprawy nie zmieniają się :)