photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 21 LIPCA 2013

02. Szara strefa

          Tak strasznie długo mnie tu nie było, tak strasznie długo będzie tu dzisiaj. Przeczytałam ostatnią notkę i jestem pod wrażeniem jej poziomu, bo pamiętam siebie w tamtym okresie. Rozsypaną wewnętrznie, moralnie przede wszystkim, w środku totalnego zaburzenia zdań i wniosków, w poszukiwaniu priorytetu wartości, numeru jeden sposród tak wielu. Wszystko przez jedną, absolutnie jedną tak bardzo niszczącą mnie osobę i jednocześnie tamtejszy sens mojego życia. Dziwne, wiem. Zakochałam się tak bezgranicznie i bez pamięci, że nawet nie zauważyłam, kiedy wyssano ze mne wszystkie soki i pozostawiono jako bezkształtną masę przerabianą na idealną marionetkę, co przerwałam w trakcie procesu. Do rzeczy. Wcale nie twierdzę, że zrobił to specjalnie, z zamysłem chcąc mnie zniszczyć. Co więcej. Jestem przekonana, że on nie wie, jak bardzo destrukcyjny ma wpływ na siebie i innych ludzi. To płynie z wychowania, destrukcja jako idealne narzędzie przekazywane z pokolenia na pokolenie. I dużo toksyn.

          Rodzina na pozór dobra, stabilna materialnie, miła, z tradycją jadania ciasta z cukierni w każdą wolną sobotę, z gotowaniem codziennie, pieczeniem, sprzątaniem. Im bliżej nich byłam, tym bardziej mnie zasysali i pochłaniali, zalewali swoim jadem, być może nieświadomie. A ja zakochana w zniewieściałym ideale nie widziałam problemu. Nie widziałam, jak każda moja wartość jest przekręcana, zmieniana, zakopywana, wyrzucana. Było miło, długo i czule. I potrzebowałam bardzo dużo czasu, żeby się otrząsnać i wrócić do dawnej siebie. Nadal potrzebuję. Jaka byłam?

          Zawsze perfekcjonistka. Idealnie prowadzone zeszyty, zawsze odrobiona praca domowa, zawsze nauczona ze wszystkiego, nawet jeśli oznaczało to spanie 4h, czyli siedzenie do 1. i wstawanie o 5. Zawsze jedna z najlepszych albo najlepsza, cicha, z jedną przyjaciółką, której i tak połowy rzeczy nie mówiła. Spokojna. Idealnie ubrana, idealnie pomalowana - idealnie wyglądająca. Ćwicząca w domu, na wf zabronione przez zwolnienie. Dbająca o figurę, całe życie na diecie, nigdy nie zadowolona wystarczająco z siebie, bo zawsze, zawsze można dać więcej. Zdolna do poświęceń, zaciekle czytająca książki. I nie odludek. Mająca znajomych, w tym gronie klasy, które było najbardziej przebojowe, z najlepszych domów, znani w szkole. Dla mnie ideał. Taka byłam.

        Przez pisanie wracam do siebie, znów czytam, chcę znów zacząć ćwiczyć, wiem, że muszę uczyć się w wakacje. W tym roku matura. Muszę znaleźć siłę, by siadać codziennie do książek, by się przygotować, muszę znaleźć siłę, by wstawać rano i ćwiczyć, potem pić kawę i czytać. Dla mnie to idealny dzień. Nauka, czytanie, ćwiczenia. Czasem znajomi. Sukcesywnie będę do tego dochodzić. Wybaczcie, że jako dziewczyny, które się odchudzają i walczą ze sobą, macie w znajomych osobę, która pisze zupełnie inaczej, ale uwierzcie, że może wam się to przydać. Być może same jesteście na etapie, który ja przechodziłam pół roku temu. Może warto zobaczyć siebie z innej perspektywy? Jeśli nie, wyrzućcie ze znajomych ;) A więcej jutro, dziś wieczorem, kiedyś. Bo to dopiero namiastka... :)

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika 49kiloimniej.