Hej,
dziś nie wiem czy pozwolę sobie na długą notkę, bo znów nie mam siły, a to za sprawą dzisiejszych wydarzeń.
Ciężko było mi się zebrać do Focusa, biorąc pod uwagę fakt, że na początku nie miałem z kim iść. Ostatecznie Olka i Bartek ze mną zabrali, lecz mimo to bardzo brakowało mi Stramy. Kurde, ostatnio jakiś niedostępny się zrobił. W dwóch znaczeniach tego słowa. Widać ma mnie dość? Czy coś...
Okazało się, że Bartek ma taki sam T-shirt jak ja. Ogarnęła mnie czarna rozpacz, bo jakże ktoś może mieć taką samą koszulkę jak ja?! Rozpaczałem, ale potem mi się poprawił humor, a nawet nakręciłem sobie banię z tych shirtów. Wiecie, braciszkowie, hyhyhy. Najpierw poleźiliśmy na fontannę na Słowackiego. Słońce nieźle napieprzało, dzieci wrzeszczały i ganiały się, lejąc w najlepsze wodą, czego nie mogła znieść Olka, a gdy za którymś razem kropla wody dotknęła jej bluzki, to zaczęła się drzeć takim ostrym głosem, ale to tak nakurwiała, że aż Bartek przeleciał przez murek i wylądował plecami na ziemi. Ja wcale nie lepiej hahałem, ale w końcu wstaliśmy i ruszyliśmy dalej. Nagle usłyszeliśmy krzyk i gdzieś tak zaraz za McDonaldem prawie wjechał w nas chłopak na rowerze. Rozpędzony, wystraszony, przeciął jedną z najbardziej ruchliwych ulic w Piotrkowie, otoczony piskiem opon, krzykiem ludzi i trąbieniem kierowców, po czym wyczynowo zatrzymał się przed Olką.
''E... sorry, dopiero się uczę". hahahahaha, fajny typ.
Dotarliśmy do Focusa. Poszliśmy na małą czarną, a potem zaczęliśmy buszowanie. Oczywiście wypłaciłem sobie 950zł... i o dziwo - dziś zostało mi 3,41! Grosik reszty z Kauflandu, ale o tym później. Zaliczyliśmy parę miejsc, w tym Rossmanna - stos zakupów, Empika - kupiłem sobie książkę i trzy płyty, parę ciuchowych - zaszalałem, kupując krawat za 80 zeta.. no co, podobał mi się. LOL.
Ogólnie bekowo było. Potrafimy się śmiać z byle czego. Musiałem Bartka na ramionach nosić, a potem chciał na barana, ale się wypieprzyliśmy i mu się odwidziało. LOL.
Wyszliśmy z Focusa i pognaliśmy przez osiedla do Kauflandu. Zrobiłem małe zakupy... dostałem grosik reszty, poczuwając się dziany i bogaty...
Wsiedliśmy w MZK-ę i chcieliśmy jechać na Wierzeje, ale wysiedliśmy dwa przystanki dalej i ruszyliśmy na pieszo do lasu. Nie ma to jak Olka, ubrana w szpilki, która łazi po lesie i co chwila drze się ' Aaaaaaaaaa, wyciągnijcie mnie! Coś mam z butami!'.
I taki dialog:
'Olka: Aaa, moje buty, weźcie kurde mnie stąd wyjmijcie!
Bartek: Kurde, weź przestań i się ogarnij z tymi butami.
Olka: Ok, pomóż mi i już nie będę. '
No to Bartek ją wyciągnął. 2 minuty później.
'Olka: Aaaaa, moje buty, wyciągnijcie mnie'
Śmiałem jak nie wiem. hahahahahahahahaha.
No to Bartek luz. Pomógł jej z tymi butami, przy okazji je zabierając.
Olka: <oburzona> Co ty robisz?!
Bartek: No co, kurwa, na boso będziesz zapierdalać.'
hahahahahahahahahahahahhahahahahhahahahhahaha.
Znudziło nam się łażenie, więc trafiliśmy do Krzyśka na grilla. Ha, nie wiem jak to zrobiliśmy, ale zadzwoniłem do niego i zgodnie z umową, kazałem rozpalać. No to ok. Posiedzieliśmy przy szablonowej, pogadaliśmy i lajt. Taka zlewa, że...
Olkę komary pochlały i zabrała Bartkowi bluzę, to Bartek się wkurzył i zabrał mi moją. Więc ja rzuciłem się na Krzyśka, ale mi nie dał, więc bezstresowo se wszedłem do niego i pożyczyłem tę czarną. Trudno, jutro mu oddam. LOL.
Chcemy z Miśką jechać za granicę, ale to dopiero za parę lat. 200.000 zł na głowę + 5 lat tułaczki. Ech...
Jutro odpust u Panien. Cały dzień oczywiście tam będziemy, a jakżeby inaczej.
Dobra, chyba o wszystkim powiedziałem. See Ya, Kochani <3