Teraz będzie hardcore co wam napisze...
Wczoraj padało...
Padało to mało powiedziane.
Lało niemiłosiernie...
Myślałam że nic gorszego niż ten deszcz nie może mnie spotkać ..
Z racji tego że przetarła mi się nogawka w ostatnich spodniach jakie miałam stwierdziłam że jadę do galerii po portki.
Lucjusz został z rodzicami a ja założyłam czerwone tenisówki, spodnie sportowe i jebitnie jarzeniową bluzę pomarańczową.
Nie że tak chciałam... Ona jest naprawdę ciepła... A że nie brałam parasola to liczyłam że mi nie przemoknie bo jest gruba.
I to jest źródło wszystkich moich wczorajszych... Przeżyć...
Odchodząc może 50 m od domu, (już na następnej ulicy), szłam na utobis licząc ile to dziur w drodze pozostało po zimie i zastanawiałam się czemu do mają jeszcze nikt tego nie załatał. I słyszę zgrzyt. Ała jakieś auto za mną wjechało prosto w dziurę. Szok... Dziura jest po drugiej stronie jezdni.. co on wariat ? Specjalnie w nią wjechał? Zanim sobie odpowiedziałam auto jechało prosto na mnie i zajechało mi drogę.
Czarne BMW. Co kur...
Wyskoczyło z niego 2 łysych typów w dresach. Jeden odrazu chwycił mnie za bary " umrę tu" tylko tyle zdążyłam pomyśleć zanim ten drugi krzyknął,że są z policji i jak się nazywam.
Nogi mi się ugięły... Oczy zaszły lazami.. a może poprostu przestałam mrugać i malało mi się deszczu. Myśl że umrę zajęła żalu mój umysł... I nie wiedziałam jak się nazywam.
Boże... Przyszedł atak paniki...
Zaczęłam się trząść i głośno oddychać.
Wyziajalam swoje nazwisko.
- jakieś dokumenty?
I w między czasie pan wyciągnął legitymację policyjna...
Nie supokoilo mnie to.
Wyciągnęłam portfel.. palce mi się tak trzęsły że nie byłam w stanie go otworzyć.
Po chwili szamotania otworzyłam... Po cholerę ja zbieram wszystkie rachunki ze sklepów... Nie mogę znaleźć dowodu. Teraz naprawdę zbierało mi się na płacz. Mówię do pana że mam dowód rejestracyjny samochodu... Nie wiem. Na co on mówi że spokojnie. Dałam dowód.
A gdzie pani mieszka..
- tu za blokiem...
Podałam adres.
Czuje że zaraz będę miała atak serca ...
... To nie pani szukamy.
Poszukiwana osoba ma na sobie czerwone buty i pomarańczowa bluzę.
- obiecuje że je wyrzucę...
No nic. Przepraszamy może pani sobie iść spokojnie. Do widzenia.
A ja dalej stoję. Nie wiem gdzie mój przód gdzie tył...
Miękkie nogi.. ruszyłam powoli.. zastanawiając się co właściwie się stało. I w tym momecie podjechał autobus na przystanek. I biegiem. Pilnowałam żeby się nie wywrócić. Gdy wsiadłam i ochlodelam. Dotarło do mnie że to nie mój autobus... Szłam na 7 a wsiadłam w 16.
Chciałam być byle dalej od policji...
W galerii oglolocilam się z hajsu... Wydałam prawie 400 zł na ciuchy po które nie pojechalam.
Przebrałam się w kiblu.
Wróciłam inkognito...żeby mnie już nikt o nic nie podejrzewał....
Na fotce ja po przebraniu... I uspokojeniu emocji...