moment w którym wszystko wypłowiało...był zaborczy, nieuzasadniony i trudny do wyleczenia.
zabrakło w moim życiu tych twórczych bodźców; a teraz znów przychodzi jesień.
pora roku, która budzi we mnie radość i pozwala okryć się poliestrowym swetrem. jesień nie nakazuje nam wychodzić z domu, a wręcz zmusza do zastygnięcia. otula tramwaje smogiem i deszczem, a balkon przyozdabia wrzosem. jeszcze kręcą się zapracowane trzemiele, ale to ich ostatni moment...potem to już zostaną same zapłodnione matki bez szans na towarzystwo.
okrutna dla bliskich...niestety tak mam. przepraszam. wybacz.