Esh... Kolejny dzień , kolejne problemy, kolejne łzy ... Wszystkie wylane ze smutku i braku pewności siebie.. Mam tyle marzeń ... ponoć trzeba je realizować ale nie zawsze jest tak jakbyśmy chcieli. Udawanie że wszystko jest wporządku, uśmiech na twarzy a w duszy coś co rozpierdala mnie od środka. Coś co chce wyjść na zewnątrz ale nie może. Uśmiecham się i nie chcem pokazywać , że coś jest nie tak a wszystko po to by nie tłumaczyć jak moje życie się wali .. Bycie zimną suką ? Właśnie to mi pozwala jeszcze żyć ale i jednocześnie przez to smutek kryje w sobie.. Wszystko co złe jest jak wirus.. Znajduje jakieś ciepłe miejsce w mojej duszy i tam sie gromadzi. Złość, smutek, marzenia, przygnębieie i rozpacz . W rezultacie dochdozi do łez... Czuje się jak mały ptaszek zamknięty w kaltce.. Chciałabym się z niej wyrwać , polecieć przed siebie ominąć wszystko co złe... Zaząć żyć od nowa. Być cholernie szczęśliwą i powoli zacząć spełniać swoje marzenia... Niewiem jak ale musze tego dokonać. To poprostu kolejny kamień na mojej drodze który mi przeszkadza iść dalej. Są dwa wyjścia, 1. Uporać się z nim 2. ominąć go. Tylko że jeśli go omine on dalej bedzie leżał na mojej drodze. jeśli go kopne to bedzie leżał jedynie kawałek dalej. Musze go jakoś zniszczyć niewiem jak ale tego dokonam. Ale jak to się mówi " życie bez problemów to tak jakby w deszczu chodzić miedzy kroplami wody " ..
Przecież w marzeniach miało być lepiej :(
Iść za choryzont i już nie wrócić....