Nie wiem co czuję. Obojętność, smutek, żal? Na pewno zmęczenie, fizyczne, psychiczne - w każdym wydaniu. Dalej. Rzucić w twarz obelgami, nie mydlić oczu, pokazać kto jest kto, kiedy i na kogo? Jaki to ma sens? Dzisiaj jestem wolna. Od gorzkich wspomnień, od strachu, od wszystkiego. Dwa miesiące w pełni wystarczą, żeby pozbyć się tego, co mnie gnębi, zapomnieć i pohamować się w pewnych sprawach. Bo ja to ja, wiem co robiłam, a czego nie, jednak NIGDY bym sobie nie wybaczyła, gdybym teraz wysłała tą wiadomość. Wiadomość widniejącą na pulpicie dobrych kilka dni, dokładane do niej słowa, smutek, jaki towarzyszył mi w odczytaniu całości. Myślę i wiem, kto zasługuje na szacunek, kto nie, ale moim mankamentem jest to, że WŁAŚNIE - szacunek mam dla każdego. I nie zrobię tego, nie wyślę. Ani dziś, ani jutro, ani za tydzień. Nie potrafię zranić tak dosadnie i tak żałośnie. A gdyby ktoś nie wierzył, mam przecież swoje racje i dowody. To mi w pełni wystarcza. Każdy bowiem odpowie za swoje czyny, tak. Słoneczny dzień, nadeszły wakacje, nogi odpadają, koledzy wydzwaniają (hahaha), propo - dostałam dzisiaj idealne wręcz piątkowe zaproszenie od nieznajomego, a może nieznajomej? Chwila ciszy, napięcie wzrasta. Wolę spędzić te godziny z prawdziwymi ludźmi, nie zapomniałam o tych latach i dziękuję, jednocześnie chcąc wysłać tę cholerną wiadomość. Tak, cieszę się, że czytasz.
UDANYCH WAKACJI! :-)