Na praktykach:
Okres mi się spóźnia, ale już czuję powoli plecy i wczoraj trochę brzuch, a nerwy zaczynają puszczać, łzy napływać do oczu, więc pewnie się zbliża. I znając życie, jak na złość, dostanę jutro na nocce u Evy lub ewentualnie pojutrze - na nocce u Andzi. I za tą jedną wolną sobotę (którą po prostu chciałam zamienić) muszę iść za tydzień, potem jeden weekend przepada, bo święta, no więc później muszę jeszcze iść dwie soboty pod rząd, żeby odrobić tą wolną. Świetnie po prostu. To już mi zepsuło humor, a nie był wcale taki najgorszy. I odechciało mi się zupełnie całego tego weekendu. A miało być tak pięknie. Nienawidzę świąt, prezentów, przygotowań, sprzątania, biegania i zamieszania; myśl, że to wszystko już na mnie czeka, dobija mnie jeszcze bardziej -.-