Część IV
The Game. Again.
29.11.2011
Dziś zdziwiłem sam siebie. Każdy mówi czasem coś, czego nie przemyśli. Ktoś powiedział mi, że stać mnie na lepszą dziewczynę. Przemilczałem to. Po długim namyśle, doszedłem do wniosku, że lepszej nie znajdę. Albo po prostu jeszcze jej nie poznałem. I szczerze mówiąc nie poznam, nie chcę poznać. Trafiłem na swój ideał. Akceptując wszystkie wady. Nie zwracając na nie uwagi.
Jest dobrze. Wszystko cały czas zmienia się na lepsze. Z każdą minutą spędzoną z NIĄ oddaję się Jej coraz bardziej. A ONA bierze mnie całego, pomimo całego mojego ogromu wad. Czy kocha mnie nie patrząc na nie, akceptując je, lub właśnie dzięki nim? Nie wiem. Jest tak wiele pytań, na które instynktownie nie chce się poznać odpowiedzi. Dokładnie tak. Nie chcę wiedzieć o wielu rzeczach. Wybrałem swoją drogę. Kocham ją, pomimo jej przeszłości, o której nie chcę wiedzieć. A ona ciągle do niej wraca. Staram się pomagać jej odgonić mroczne widma przeszłości. I o dziwo, czasem wychodzi mi to. Tym razem nie mam żadnych wątpliwości. Nie żałuję żadnej decyzji, nawet jeśli popełniłem błąd. Nawet jeśli to droga do nikąd. Jestem szczęśliwy i nie wydaje mi się, żeby cokolwiek było w stanie to zmienić. Not this time. Patrząc na wszystko z biegiem czasu, czuję, wiem jak to jest być kochanym i daję z siebie wszystko, co mam. Ale...
Znów w mój umysł wkradają się dziwne myśli. Takie, które nie pozwalają mi logicznie myśleć i zatruwają stopniowo mój umysł, zagarniając coraz większą jego część. I serce nie jest w stanie nic zrobić. Kurwa. Znów setki pytań, na które odpowiedź nie jest prosta lub jednoznaczna. Kim lub czym jestem? Po co żyję? Gdzie? Dlaczego? Nauczyłem się czuć, ale wciąż nie umiem być. Za dużo oczekuję od życia, chcąc wiedząc kim jestem? Nie jestem w stanie ukryć się przed sobą. Uciec. Zniknąć. Staję sam przed sobą i szukam odpowiedzi na pytania, na które odpowiedź znajdę w sobie, w swoim życiu. Otacza mnie ciemność. Stoję sam, odgrodzony niewidocznym murem od wszystkiego co mnie otacza. Dla innych (nie licząc oczywiście Michała) przybieram maskę, gdzie jestem aktorem , grając mały, nic nie znaczący epizod. Jestem postacią, która cały czas stoi w cieniu. Ale w pewnym momencie wyjdzie z niego. Gdy gasną światła, opuszcza kulisy i żyje swoim życiem, nic nie znacząc dla innych. To mój świadomy wybór. Ale czy ja, kurwa, umiem się nie angażować w życie innych? NIE. Dlatego czasem mówię rzeczy, których nie chcę powiedzieć. Słyszę rzeczy, których nie chcę usłyszeć. Inaczej nie umiem.
01.12.2011
Znów setki pytań, problemy tylko narastają. Ale wiem, że ona gdzieś tam jest, czeka na mnie. Przy niej każda zła myśl staje się dziecinnym żartem, który rozbrzmiewa długo i poprawia humor wszystkim dookoła. Zastanawiam się, które z moich oblicz jest prawdziwe... Czy ten, który nosi w sobie ukryte tajemnice... Czy może ten, który promienieje przy osobie, którą kocha... Czemu to wszystko musi być, kurwa, tak skomplikowane? Nie mogę po prostu cieszyć się życiem? Nie umiem? Ja pierdolę :/ . Dlaczego cały czas muszę się zastanawiać nad tak bardzo porytymi kwestiami, na które nie umiem sam sobie odpowiedzieć. Ostatnio Sylwia chciała mi coś powiedzieć - dwa słowa, które łączą dwa serca... Nie pozwoliłem jej na to. Czy to mądre, żeby wyznać coś takiego podczas pożegnania? Teraz znów na to czekam... Ale nie podczas pożegnania...
03.12.2011
Hah, nawet nie wiecie, ile może się w bani poprzestawiać przez dwa dni z kimś ważnym dla nas, z osobą, którą się kocha. Znalazłem odpowiedź na część pytań, które mnie dręczyły. Jedno słowo - Sylwia. Nic dodać, nic ująć. Ale wiem, że czarne myśli kiedyś wrócą. Nie dziś, nie jutro, nie za tydzień, ale przyjdzie ten moment. Wrócą jak bumerang. Ale jednego jestem pewien - nie przy NIEJ. Kurwa, jak to jest, że ukochana osoba może tak nas zmienić, w tak niewielkim czasie? Już wiem kim chcę być, wiem z KIM, ale nie wiem dlaczego to wiem. Brzmi dziwnie, prawda? Ale tak jest. Nie mogę tego racjonalnie wytłumaczyć. A co tak przewróciło mój światopogląd? Czuły szept do ucha. "Kocham Cię, wiesz?" . To było coś, czego nie słyszałem od tak dawna... I dopiero zdałem sobie sprawę jak bardzo mi tego brakowało. Kogoś, z kim można być. Kogoś, przy kim można być sobą, a ten ktoś akceptuje Cię takiego jakim jesteś, nie kryjąc wad, nie starając się ich zatuszować. Zmieniam się. Nie boję się do tego przyznać sam przed sobą. Sylwia jest osobą, przy której dla mnie zawsze świeci słońce, niezależnie od pogody. Mrok ustępuje miejsca przy brzasku poranka. Dlaczego tak jest? Nie znam odpowiedzi. A odpowiedź siedzi we mnie.
Inni użytkownicy: raven86xibiiitjozeflionikolajuan07x1julkapdezeta1paak94misza5elegancko99
Inni zdjęcia: Ranek już się budzi na Pławkach halinamP. wanderwarJa nacka89cwaPrezent na szczęście otienJa nacka89cwaGęgawa slaw300... fuckit2296Kryzys pequenaestrella1515 akcentova:) dorcia2700