Piątkowy poranek, jako pierwszy dzień weekendu, ni jak nie przypomina soboty...
Puste ulice, aut mniej niz z początku roku 1900.
Osoba, którą zauważam pierwszą (po 15 minutach marszu) jest luksusowa pani do towarzystwa, ubrana na odpieprz po ostatnim kliencie, chwiejnym w swych czerwonych szpilkach krokiem kieruje się na dalsze osiedla dzielnicy...
Niby zwykły poranek...
Na 'ptasim' pustki, jak w mięsnym za Jaruzelskiego.
Gdzieś w głębi widać ludzi przyjeżdżących z daleka, na weekend odwiedzić rodzinę, inna rodzina wyjeżdża, wyraźnie pokazując jak niepoprawny jest XXI wiek 'zbieraj to leniu śmierdzący' - tak dziś kobiety ustawiają mężów.
Niby nic, zwyczajny długi weekend majowy 2009 ;]
'każde miejsce ma swój urok'