Myśli czarne jak heban, po uszy w tarapatach,
w sumie wszystko podobnie tak jak za małolata.
Idę z bitem przez życie, cały czas jestem gotów.
Noszę przy sobie popiół, nadal wbijam w krytykę,
będzie trzeba sam sobie go na głowę wysypię.
Ciągle żyję tym syfem, tutaj nic się nie zmienia,
jestem psychicznie chory, zachowuję jak szczeniak.
Ciągle życie doceniam, myślę znów o potrzebach,
jakoś nic do tej pory, brat nie spadło mi z nieba.
Mówią, że mam bałagan, gdzieś posiałem rozsądek,
Ale oni są w błędzie, to mój własny porządek.