Nie zapomnę widoku pasa pomarańczy rozciągnietego nad całym horyzontem, zasłoniętym i tak przez moje miasto. A nad nim już tylko szarość. I pas dymu odcinający się od wszystkiego. Nie zapomnę tego, nigdy. I warto było stać na balkonie, w chłodny jesienny świt, boso, tylko po to, żeby przez kilka sekund podziwiać.