Czasem trafiam do miejsca którego boje się w nocy
Zawsze kiedy to widze nie chce znów wzywać pomocy
Staram się z tym walczyć nie chce przed tym uciekać
Lecz wole stawić temu czoła niż tak ciągle zwlekać
Jestem filozofem i od szesnastu lat mam problem
Przybliżam błędy jak mikroskop, siedze ciągle w oknie
Skoczyć czy nie to pytanie mnie dobija
Kolejną kawe pije, mija kolejna godzina
Stoje na środku pokoju, w mojej głowie walka
Wódka w dwóch butelkach fajka to moja grupa wsparcia
Moje karty to as, król, dama i dziewięć
Gram o swoje życie, przegranej jestem pewien
Gram w to z Bogiem ja zero a on jeden
Dla niego już przegrałem chyba jestem zerem
Gdy moje serce zagra już ostatni rytm
Na moim pogrzebie usłyszycie ten bit
W jednej chwili z żeber wyjmę wiarę i nadzieje
Dorzuce kilka wspomnień których nie jestem już pewien
Swoje życie zmienie i wybiore inną drogę
Jestem tutaj sam i sam sobie też pomogę
Pierdole sentymenty przez nie nie pójde dalej
Przecież nikt do końca życia nie chce zostać sam jak palec
Szkoda mi odpuścić bo mam sens tej egzystencji
Gdy nie ma po co życ, żyje tylko dla sentencji
Żyje dla tych wierszy, które są dla mnie jak matka
Życie jest jak kartka a każda chwila to kratka
Rusz teraz głową bo potem może być za późno
Włącz na luz ziom i nie marnuj życie na próżno
Dupa służy też do ruchu a nie srania i pierdzenia
Więc weź los w swoje dłonie i sam swoje życie zmieniaj
Olej całą reszte nie rób z igły widły
Zacznij coś robić, zacznij teraz albo nigdy
/M
"Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że tak wszystko się potoczy.
Że co dzień będę czuł Twój zapach i patrzył w te oczy.
Że każda chwila z Tobą będzie dla mnie wszystkim.
Że gdy nie będziesz przy mnie, będę tracił zmysły."