No i dziś pierwsy dzień maratu w pracy. Piekarina po 10h + 2h na dojazd wraz z powrotem.
Czuję się nawet spoko, po mimo 5h snu. jutro znów powtórka. Trza wstać o 4:30 i zapieradalać na Czecha ;__;
Nie wiem, co mnie podkusiło by aż tam iść do roboty. Kolejny miesiącc gdzie jest tylko praca dom... dom praca. a teraz doszła jeszcze ona *-* najlepiej.
A już jutro albo po jutrze moje kochanie wraca *-*
OPERA POD FONTANNĄ *-*
Zawsze spoko jechać z Pyrą do centrum by zapalić papierosa i porobić sobie sweet focie :D