Ależ mi się dzisiaj dłużył dzień w pracy. Jeszcze nigdy tak nie miałam. Mimo tego, że ludzi mnóstwo i ciągle coś się działo, to czas płynął bardzo powoli. Dobrze, że chociaż brat po mnie przyjechał, bo gdybym musiała jechać autobusem i tramwajem, to pewnie dopiero wchodziłabym do domu.
Jutro wolne. Oby tylko Aga rano nie zadzwoniła, że mam przyjść. Mamy mieć dostawę na 14 palet, na magazynie zmieści nam się 5, może 6. Resztę trzeba będzie do 16 rozładować. Ale mam nadzieję, że będzie dzwonić po Kaśkę, a nie po mnie.
Zjadłam po powrocie do domu winogrona w ramach obiado-kolacji i to chyba nie był dobry pomysł, bo zaczyna mnie boleć brzuch.