I nadeszły ferie.
Teraz brakuje mi tylko procentów ze statystyki. Za około tydzień powinny być. Kochany panie profesorze ugie, doktorze habilitowany racz spojrzeć łaskawym okiem na moje wypociny! Poki co staram się cieszyć wolnym i poczuciem nagrodzonego wysiłku. Trochę się przeziębiłam. Razem z tatą ogarnaimy krzyż harcerski. Bejcowanie, o ile w ciepłym wydaje sie byc na prawdę przyjemnym zajęciem. Tata jako bardziej zaprawiony w artystycznych bojach zajmuje się częściami bardziej wymagającymi technicznie, czyli lilijką, promieniami i wieńcami.
Tak poza wszystkim...gdy tak się samej spędza wieczory nachodzą człowieka różne myśli. Jedna z takich mysli...czy potrafię sobie przypomnieć jak to jest gdy się zakocha. Gdyby można było butelkować to uczucie, to ktoś kto by je sprzedawał zostałby najbogatszym czlowiekiem świata. Doslownie rzecz ujmując dilerem. Ta fala dopaminy i fenyloetyloaminy zalewająca mózg jest po prostu cudowna. Przez głowę przebiegła mi myśl, że w sumie...dawno tego nie czułam. W przeszłości odczuwałam to kilkakrotnie, jednak wydaje mi się, że to bylo po prostu rozwojowe i płytkie. Człowiek się trochę uspokoił. Jednak nie gwarantuje to tego, że nie będziemy tesknili za emocjami towarzyszącymi zakochaniu, które pojawia się niemal z nikąd, poraża jak grom z jasnego nieba. Jesteśmy tacy cudownie bezbronni. Gdzieś na serca dnie tli się malutki plomyczek. Jest jednak on zbyt nieśmiały. Tak. Zbytnio.
*gaśnijgaśnijgaśnij*
Umysł schizofrenicznie się miota to w jedną to w drugą.
i tęsknię.
i zasznurowuję sobie ciasno usta.
Florence + The Machine - Cosmic Love.