Dziennej frustracji ciąg dalszy. Chodzę, płaczę, śpię, wstaję i znowu jest to samo. Wyrywam włosy z nerwów i tak naprawdę zastanawiam się kiedy w końcu wykorkuję, Kiedy coś rozjebie mnie od środka. Na to czekam. Ciemność. Ból, Uczucie. Dzikość? Jest godzina 23.15, siedzę zatopiona tak w tej ciemności z wierną wodą przy boku. I znów pozwalam mojej wyobraźni pracować. Boli mnie głowa i brzuch, ale to nic. Czuję też wewnętrzny ból, a raczej uczucie, gdy chcesz z kimś porozmawiać i ktoś nagle musi iść, bo nagle nie ma dla Ciebie czasu. to uczucie. Ta gula w gardle. Ten duszony w sobie krzyk i płacz. Kogoś nie ma. Ktoś tak naprawdę jest daleko. Ktoś aktualnie zajmuje się czymś innym. Myśli o kimś, czymś innym. Nie istnieję dla tego kogoś w tej chwili. Zresztą tak jak dla wielu ludzi nie istnieję. Jestem daleko. Jestem dzika. Zupełnie jak Róża z "Małego Księcia". Ktoś musi mnie kiedyś w końcu oswoić. Ktoś. Musi. Ten ktoś musi. HEJ, KTOSIU, CHCIAŁABYM CIĘ POZNAĆ.
https://www.youtube.com/watch?v=1P48rZm1inc
~Mam być wdzieczna? Za co pytam się? Za niepokój? Za nieprzespane noce?~