Poniedziałek rozpoczęty źle.. Postaram się uratować tydzień. Tak, tak. Ide sobie obok ulicy, ide chodnikiem. Wiatr roztrzaskuje sie na mojej twarzy. Zaspanej i do tego bezmyślnej. Czuję w tym życie, które bardzo szybko przemija. Życie jak szlam ochlapujący bose stopy. Zbyt często mam wrażenie, że wiszę gdzieś zaplątany we warstwie rzeczywistej przestrzeni..nie mogąc dotknąć stałej powierzchni.. stałość odpycha, podobnie jak dwa takie same ładunki elektryczne. Co przycisnę, bardziej ucieka. Człowiek chciciałby mieć wszystko na swoim miejscu. Dławię się tym uczuciem, jak suchą bułą. " Była" bratnia dusza ponownie mnie infekuje..w sumie, troche mi go brak. Nie łudzę się. To jest chore. Może natrualne, ale pooszukuję się jeszcze trochę. Nikomu się już nie zwierzam. Nie przyznaję. Moje rozsierdzone myśli niech sobie spoczywają tutaj. Bezimienne. Obiecuję sobie, że w sobotę w końcu coś pomajstruję. Jesli nie dla siebie, chociaż dla Ciebie i będzie. I już.
http://www.youtube.com/watch?v=upAOwjokrck