Dlaczego ostatnio wszystko stało się takie szare i niepewne? Nie ma bieli i czerni. Jedynie wszyechobcna szarość. Nie potrafię wyzwolić się spod tego cholernego uczucia obojętności. Coś się gdzieś wypaliło. Gdzieś uleciało i najsmutniejsze, że nikt nie potrafi zapełnić tej pustki. Nie wiem czy to ja się zamykam, czy mój wszechświat zaczął się kurczyć pomimo rozrostu tego prawidłowego i jedynego prawdziwego. Potrzebuję emocji, powrotu do tych uczuć które wywołują szczęście i ból. Po prostu - do uczuć. Gdzie zagubiła się moja wiara w bezwarunkowe oddanie? Czy odeszła wraz z tymi, którzy tyle dla mnie znaczyli?
Stabilizacja już mnie nie satysfakcjonuję. Potrzebuję zatracenia. Chcę znów stracić głowę.