Lubię z Tobą przepadać w nocy. Znikać w miejscu, do którego nikt inny nie trafia. Jest taka przestrzeń, w której nasze umysły się wyłączają, zamykają na wszelaką przyziemność. Po zwykłym, kolejnym dniu tygodnia, pełnym prostych spraw i zagmatwanych problemów, słońce leniwie schodzi, by dać skołatanym ludziom odpocząć. Grzech nie skorzystać. Powoli ubywa ludzi na ulicach i cichnie każdy dźwięk, świat zamiera aż do świtu, by rano zbudzić się śpiewem ptaków i pierwszymi promieniami. Ale póki noc nad nami wisi, podchodzisz do mnie i delikatnie, ledwo wyczuwalnie całujesz za uchem; dłoń przesuwasz boleśnie wolno wzdłuż moich ud i znów dzieje się magia namiętności - zapominamy się, ucząc się siebie i ciesząc się sobą kawałek po kawałku.