Dwie noce spędzone na wysokości 2090 metrów (o ile dobrze pamiętam). Istna katorga. Nieprawdopodobnie zimno. Cały dzień w namiocie. Naokoło chmury. Kupę widać ;] Potem użeranie się z "kelnerem" z dziewiczym wąsikiem.
Za dużo mam do pisania i w konsekwencji notkę zakończę już tutaj. Ot.