Zaiste zacny dzień. Już gdy otworzyłem oczy byłem przekonany, że dzień będzie chędogi. Skąd? Dlatego, że ujrzałem biały sufit o czarnej barwie, który dał mi do zrozumienia, że czas zrobić w życiu coś spokojnie szalonego, że czas poczuć wiatr we włosach łysej czaszki. Szybko przybrałem pozycję na żółwia, po czym przeszedłem do porannej rozgrzewki. Ubrałem mój uniform po czym pogardliwym spojrzeniem zmierzyłem taboret....tu powinna paść jakaś głęboka myśl, ale ja po prostu gardzę taboretem, ponieważ jest jakiś taki dziwny. Wyszedłem. Zagwizdałem po moją klacz zwaną Miedzianką, wsiadłem na jej jakże owłosiony, łysy grzbiet i zaczęliśmy przemierzać bezkresny świat. Podróżując po bezdrożnych drogach i obserwując bezgwiezdne niebo pełne gwiazd doszedłem do wniosku, że muszę wypełnić swój życiowy cel. Moim życiowym celem jest rozebrać się szybciej niż ten chińczyk, japończyk czy inny skośnooki dżedaj ze wschodu. Niestety, jako że jestem rycerzem nie mogę zdjąć mej zbroi. Mimo to mam nadzieję, że kiedyś uda mi się wypełnić moją misję i przezwyciężyć dominację skośnookich w rozbieraniu się na czas. Tymczasem przemierzam bezkresny świat po bezdrożnych drogach przyglądając się bezgwiezdnemu niebu pełnego gwiazd.....Wiem, że kiedyś mój sen się ziści.