Swięta tuż tuż, a mi to dziwnie obojętne.
Wiktoria znaczy zwycięstwo III
-Okej, okej, yhym. no. dobra. no to do zoaczenia.
Spoglądałam na ciotkę odkładającą telefon. Albert przytulił ją czule i pocałował w czoło z taką miłością, jakiej nigdy nie widziałam na oczy.
-A więc co chcielibyście mi powiedzieć?
- Jestem w ciąży.
I tyle. trzy słowa, które kompletnie mnie wmurowały.
-Och, to świetnie! Gratulacje! A ten.. no. który miesiąc?
-Szósty.
Jak to szósty? przeciez bym zauważyła. No może i nie słuchałam zbytnio na lekcjach biologi (kto by uważał na czterdziesto minutowych przemówieniach pani Darewskiej, podczas których conajmniej 7 razy dłubie sobie w zębach) no ale wiedziałam, że w szóstym już coś widać! Nagle myśl strzeliła we mnie jak piorun. Ciotka w ostatnim czasie nosiła luźne ubrania, szerokie bluzki, leggginsy zamiast ciasnych spodni.. hmm.
Właśnie teraz stała do mnie profilem z podciągniętą bluzką, gładząc swój rzeczywiście okrągły brzuszek. Może i był mały,,
Reszta dnia upłynęła spokojnie. Około 17 do pokoju wpakował się Albert.
-Zbieraj się.
-Gdzie?
-Jedziemy do tatuażysty. Karnet nie ma wiecznej ważności.
Ledwie dostałam propozycje tatuażu, a tu już mam go robić. Napłynęły do mnie pewne wątpliwości.
- No czy ja wiem..
-Nie marudź. Zbieraj tyłek.
Wyjechaliśmy dopiero po dziewiętnastej. No przeciez musiałam się ubrać, uczesać, umalowac..
No i zjeść. Nie ma mowy żeby Eliza(ciotka) wypuściła nas z domu bez kolacji..
***
Salon tatuażysty stał na uboczu Warszawy, przybudowany do drewnianego domku. Cała droga minęła w dziwnym milczeniu.
już w furtce powitał nas młody mężczyzna, odziany w rozciągniety t-shirt bez rękawów i spodnie. Twarz miał delikatną,
wyraźną linię kości policzkowych, i błękitne oczy. w uchu miał kolczyk w kształcie kła. Uśmiechał się ciepło.
Powtarzał, że nie będzie boleć, może jedynie troche szczypać.
W środku było bardzo ciepło, na czerwonych ścianach wisiały przeróżne fotografie tatuaży i piercingu.
Mnóstwo regałów z katalogami. I niesamowity porządek.
Zostałam dokładnie poinstruowana zeby się nie ruszać podczas tatuowania i zdjąc teraz bluzkę.
-Dzisiaj zrobimy tylko kontury. jutro resztę.- powiedział.
Tak więc spędziłam około godziny na czarnym fotelu. Szczerze, to trochę przymykały mi się oczy. Byłam bliska odlecenia
w sen gdy usłyszałam :
- No, koniec. poczekaj tu chwilę. Mogę pana prosic?-teraz zwrócił sie do Alberta. Odeszli na zaplecze.
Słyszałam przyciszone szepty. Nie mogąc powstrzymac ciekawości podeszłam do uchylonym drzwi. Teraz mówił wujek:
-Kiedy nastąpi przemiana?
-W pełnię po 18 urodzinach.
-A co z tatuażem? Powstrzyma ból?
-Tak. To jedyne wyjście. Może lepiej wracajmy.
Cichutko na paluszkach przemknęłam na fotel. Leżałam jak nigdy niby nic.
-O jesteście.-usmiechnęłam się.
-Zrobie ci opatrunek i możecie wracać.
****
Przez całą drogę myślałam o ich tajemniczej rozmowie w salonie. Jaka przemiana? Jakiś rytuał? w co ja jestem wpakowana ?
Ledwie wpełzłam do pokoju, ledwie ułożyłam się w łóżku, usnęłam.
***
Miałam dziwny sen.
Latałam, lawirowałam ponad budynkami Warszwy. Obok mnie była jakaś posatać. Mężczyzna. Młody.
Nie widziałam dokładnie jego twarzy, natomiast ciało doskonale. Nie miał koszuli. Idealne muskuły, sylwetka jak u modela.
Kręciłam się wokół niego i kiedy już prawie dotknęłam jego twarzy coś wyciągnęło mnie ze snu.
A niech to, przeklinam cię budziku!
Dziękuje czytającym <3