photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 20 GRUDNIA 2013

III

                                                           Swięta tuż tuż, a mi to dziwnie obojętne.

 

                                                                  Wiktoria znaczy zwycięstwo III

-Okej, okej, yhym. no. dobra. no to do zoaczenia.

Spoglądałam na ciotkę odkładającą telefon. Albert przytulił ją czule i pocałował w czoło z taką miłością, jakiej nigdy nie widziałam na oczy.

-A więc co chcielibyście mi powiedzieć?

- Jestem w ciąży.

I tyle. trzy słowa, które kompletnie mnie wmurowały.

-Och, to świetnie! Gratulacje! A ten.. no. który miesiąc?

-Szósty.

Jak to szósty? przeciez bym zauważyła. No może i nie słuchałam zbytnio na lekcjach biologi (kto by uważał na czterdziesto minutowych przemówieniach pani Darewskiej, podczas których conajmniej 7 razy dłubie sobie w zębach) no ale wiedziałam, że w szóstym już coś widać! Nagle myśl strzeliła we mnie jak piorun. Ciotka w ostatnim czasie nosiła luźne ubrania, szerokie bluzki, leggginsy zamiast ciasnych spodni.. hmm.

Właśnie teraz stała do mnie profilem z podciągniętą bluzką, gładząc swój rzeczywiście okrągły  brzuszek. Może i był mały,,

 

Reszta dnia upłynęła spokojnie. Około 17 do pokoju wpakował się Albert.

-Zbieraj się.

-Gdzie?

-Jedziemy do tatuażysty. Karnet nie ma wiecznej ważności.

Ledwie dostałam propozycje tatuażu, a tu już mam go robić. Napłynęły do mnie pewne wątpliwości.

- No czy ja wiem..

-Nie marudź. Zbieraj tyłek.

Wyjechaliśmy dopiero po dziewiętnastej. No przeciez musiałam się ubrać, uczesać, umalowac..

No i zjeść. Nie ma mowy żeby Eliza(ciotka) wypuściła nas z domu bez kolacji..

                                                                   ***

Salon tatuażysty stał na uboczu Warszawy, przybudowany do drewnianego domku. Cała droga minęła w dziwnym milczeniu.

już w furtce powitał nas młody mężczyzna, odziany w rozciągniety t-shirt bez rękawów i spodnie. Twarz miał delikatną,

wyraźną linię kości policzkowych, i błękitne oczy. w uchu miał kolczyk w kształcie kła. Uśmiechał się ciepło.

Powtarzał, że nie będzie boleć, może jedynie troche szczypać.

W środku było bardzo ciepło, na czerwonych ścianach wisiały przeróżne fotografie tatuaży i piercingu.

Mnóstwo regałów z katalogami. I niesamowity porządek.

Zostałam dokładnie poinstruowana zeby się nie ruszać podczas tatuowania i zdjąc teraz bluzkę.

-Dzisiaj zrobimy tylko kontury. jutro resztę.- powiedział.

Tak więc spędziłam około godziny na czarnym fotelu. Szczerze, to trochę przymykały mi się oczy. Byłam bliska odlecenia

w sen gdy usłyszałam :

- No, koniec. poczekaj tu chwilę. Mogę pana prosic?-teraz zwrócił sie do Alberta. Odeszli na zaplecze.

Słyszałam przyciszone szepty. Nie mogąc powstrzymac ciekawości podeszłam do uchylonym drzwi. Teraz mówił wujek:

-Kiedy nastąpi przemiana?

-W pełnię po 18 urodzinach.

-A co z tatuażem? Powstrzyma ból?

-Tak. To jedyne wyjście. Może lepiej wracajmy.

Cichutko na paluszkach przemknęłam na fotel. Leżałam jak nigdy niby nic.

-O jesteście.-usmiechnęłam się.

-Zrobie ci opatrunek i możecie wracać.

 

                                                                                        ****

Przez całą drogę myślałam o ich tajemniczej rozmowie w salonie. Jaka przemiana? Jakiś rytuał? w co ja jestem wpakowana ?

                                                                        

Ledwie wpełzłam do pokoju, ledwie ułożyłam się w łóżku, usnęłam.

                                                                                            ***

Miałam dziwny sen.

Latałam, lawirowałam ponad budynkami Warszwy. Obok mnie była jakaś posatać. Mężczyzna. Młody.

Nie widziałam dokładnie jego twarzy, natomiast ciało doskonale. Nie miał koszuli. Idealne muskuły, sylwetka jak u modela.

Kręciłam się wokół niego i kiedy już prawie dotknęłam jego twarzy coś wyciągnęło mnie ze snu.

A niech to, przeklinam cię budziku!

        

              Dziękuje czytającym <3