photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 18 GRUDNIA 2013

II

                                                    Kompletna załamka. A do tego oparzona łapa. Zyć nie umierać !

 

                                                                   Wiktoria znaczy zwycięstwo II

-No a więc czemu ją uderzyłaś?- całkiem znudzony rekin przyglądał mi się spod sennych oczu.

No właśnie, czemu rekin? Hmmm.. pewnie dlatego, że każdy z jego zębów był kłem? Bez różnicy, czy jedynka, czwórka, czy też szóstka. Był bardzo gruby. Podbródków posiadaŁ conajmniej 7. CONAJMNIEJ!

Teraz smigał po mnie tymi malutenkimi oczkami, cały spocony, niczym maratończyk po skończonym biegu.

-To tak jakby pytał pan swojego psa czemu zeżarł panu kanapke ze stołu. Bez sensu.

Chrzonknął kręcąc się na krześle, co zostało skwitowane donośnym skrzypaniem.

-Ponieważ to twój pierwszy taki wybryk nie zos...-po gabinecie rozniósł się dzwonek telefonu.

Rekin wyraźnie ożywiony doskoczył do stacjonarnego.

Oczywiście, tak pani Marzenko, Tak tak, nie ma sprawy.- powtarzał plując na wszystkie strony..

Wreszcie zakończywszy rozmowe dokończył:

- To twój pierwszy wybryk, panno Bleker, możesz już iść.

Uff, wreszcie.

-Do widzenia!

Juz prawie trzymałam klamke, tak blisko, ale oczywiście musiał dodać coś jeszcze:

-Gratuluje odwagi Wiktorio.

                                                                          ***

-Dzięki, cześć.- machałam Karolowi.

Wbiegałam po tych okropnych schodach, prawie zabijając się o spódnice.

Przeklinam inżyniera, który nie pomyślał o windzie.

Cała zmachana dobiegłam na samą górę.

-Jesteeem! Ciociu!

Oczywiście słyszałam krzątanie się w kuchni, ale moim zwyczajem ogłaszałam każdej żywej duszy, nawet kornikom w komodzie, że jestem już w domu.

Rozłozyłam się na kanapie w salonie, chwilę potem do pokoju wszedł Albert.

Albert był to mąż mojej ciotki, która zaraz po smierci matki wzięła mnie do siebie. Był młody i przystojny. Rówieśnik Ciotki. To właśnie on jest inspiracją mojego stylu. Nigdy nie pozwalał mi mówić wujku, twierdzi, że to go postarza.

-Mam coś dla ciebie.

-Znowu? Wczoraj dostałam nowy gorset.

Uśmiechnął się.

- Wiem, wiem. Ale o ciebie muszę dbać. Rzucił się obok mnie, podniósł jak panne młodą i kręcił po pokoju, jak za czasów przedszkolnych.

-No to co to jest?

-Ostatnio na twoim laptopie zostawiłaś stronę z tatuażami, a dokładnie jednym. Skrzydłami na plecach. Więc pomyślałem, że mógłbym ci wykupić karnet do studia na ten właśnie tatuaż.

Źrenice pewnie miałam jak spodki. Przestraszyłam się, że zaraz zaczne latać po pokoju jak gumisie.

-SERIO?

-Jak najbardziej.

Nie umiem opisać w jaki sposób się cieszyłam, prawie potrąciłam ciotkę idącą z herbatą.

-Mamy ci coś do powiedzenia.

Po jej twarzy przemknął promyk zadowolenia. Minę pozostawiła jednak kamienną.

-A więc- Albert przytulił ciotkę- chcemy ci powiedzieć, że..

W salonie zabrzmiała radosna melodia "kanikułów". ehh, tyle razy prosiłam, żeby zmieniła ten dzwonek..

 

 

 

 

                                                                                               Beznadzieja, zero weny.

 

 

 

Komentarze

~zaczytana Weronika, świetnie piszesz nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;-) Strasznie wciągające <3
19/12/2013 17:17:38
zapiskimarzen <3
niestety nie mam żadnych chęci do dalszego pisania
19/12/2013 21:53:36
~zaczytana Ej, ja tu liczę na ciebie ;) Masz talent dziewczyno <3
22/12/2013 22:54:20