photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 16 GRUDNIA 2013

Wiktoria znaczy zwycięstwo

Cześć i czołem :)) Wstęp za nami, a teraz zapraszam na część 1. Zachęcam do komentowania i obserwowania :))

 

 

 

 

Wiktoria Znaczy zwycięstwo, 1.

                                                        12.10.2013-Jedź debilu, no jedź! Wika, no patrz na tego...-część z wiązanką przekleństw zagłuszył dźwięk klaksonu wciskanego przez Karola. Rytaulnie przeciskaliśmy się ulicami zawalonej Warszawy starym, czarnym golfem Karola. On za kierownicą, ja na miejscu pasażera, wysłuchując wyzwisk słanych do innych użytkowników jakże wspaniałych i dziurawych jak ser szwajcarski polskich dróg. 

-Mógłbyś tu czasem posprzątać- rzuciłam niechętnie, gdy po opuszczeniu nóg na podłgę pękło parenaście kubków po coli z KFC. Cały samochód zawalony był śmieciami, płytami, ubraniami, a nawet metalowymi drutami.

-Po co?

Patrzył poważnie. No tak, Karol to kompletny debil.. Lepiej nie dyskutować, nie wbije mu się nic do głowy, choćby młotkiem. Próbowałam.. Taak. miałam wtedy 7 lat. spędził 2 tygodnie w szpitalu. Tyle spokoju.

Wyjżałam za nagrzane okno. Słońce świeciło pęłną parą, mimo że była dopiero 8, a w kalendarzu już dawno zakreśliłam wrzesień. W przyszłości przeprowadze się na wieś. Męczą mnie szare budynki i krzykliwe galerie handlowe. Już prawie zatopiłam się w przemyśleniach, gdy bezczelnie wyrwano mnie  z transu..

-Kto ci prawo jazdy dał!? Co ty wyprawiasz! Bałwanie!- darł sie karol swoim zwyczajem. Na chwilę zamilknął, niestety tylko po to, żeby otworzyć okno. Dorwał korbkę i kręcił nią tak energicznie, że przez chwilę miałam wrażenie, że odleci jak mały samolocik. Wystawił swój kudłaty łeb wymachując środkowymi palcami. Nagle czerwone volvo przed nami ruszyło. Schował się szybko z powrotem i ruszył. Jedną ręką kierował, drugą zmieniał biegi, a okiem zerkał na otwarte okno. Przez chwilę bałam się, ze zdejmie skarpetkę i but i zacznie kręcić korbką używając stopy.. Raz coś takiego zrobił. Rozwiał wątpliwości mamrocząc, że teraz chłodniej.

Kiedy wreszcie dotarliśmy do szkoły, cała nasz "mroczna" paczka na nas czekała. Wielu ludzi wyzwałoby nas i pogoniło z wodą święconą.. A to tylko wygląd. Złapałam długą do kostek, czarną spódnicę w rękę i wystawiłam nogi na rozgrzany brukowany parking. mając tyle materiału łatwo było się potknąć. Lata praktyki mnie nauczyły "stabilności". Ledwie wysiadłam, a powitało mnie i Karola spore grono osób.

Oooo, masz nowy gorset.. Jaki śliczny!- mówiły dwie osoby, którymi z pewnością była bliźniaczki Kamlia i Anita. Parę osób rozmawiało o koncercie, inne o glanach, niektórzy siedzieli cicho. Wszystko byłoby dobrze gdybym nie usłyszała głosu Marcina:

-Pekinczyk idzie...

No i rzeczywiście. odwróciłam się powoli. W naszą stronę kierowała się Monika, tzw. Pekinczyk.

Ksywka wzięła się od wyglądu jej twarzy. Serio wyglądała jak pekińczyk. i to ze wścieklizną..

Nie była ani grama ładna, jedynie bogata. Co prawda miała ładną sylwetkę, lecz na nic to się zdało.

Zaraz za nią szła jej "świta". Gruba Anka i Blondyna Patrycja. Patrycja była ładna, nawet bardzo.

Trzymała jedynie z Moniką bo musiała.. No a Anka. Anka była gruba, nosiła wzorzyste legginsy np. w panterke, które wrzynały jej się wiadomo gdzie. Nie, nie chodzi o tyłek..

-Proszę, nasi sataniści - cmoknęła w naszą stronę.

Kilka głów zwróciło się w naszą stronę.

- Gdzie zaparkowałaś miotłę? - no cóż, długo nad tym nie myślałam.

Zrobiło się więcej gapiów.. A monika poczerwieniała.

- Słuchaj lalka, jesli myslisz, że możesz tak się do mnie odzywać..

-dokładnie tak myślę.

NO no, teraz było już sporo osób..

- Nie podskakuj do mnie

- Hmm.. to raczej pekińczyki podskakują do ludzi

Dziwne. Ja powiedziałam tylko parę słow, a Monika była cała czerwona na twarzy i szczerze miałam wrażenie, że zaraz zacznie parować jej z uszu, zacznie gwizdać jak czajniczek. Ona teraz serio wyglądała jak pekińczyko-czajniczek. Nagle zamachnęła się i z otwartej dłoni uderzyła mnie w twarz.

Po parkingu rozniosło się " uuuuu". Odwróciłam się powoli w kierunku mojej grupy, każdy patrzył na mnie z nadzieją. Zacisnęłam pięść i z całej siły zaparkowałam ją na jej paskudnym nosie. Coś strzeliło, a ona zaczęła okropnie krzyczeć. Chciała się na mnie rzucić, jednak ja uchyliłam się w bok. Rzuciała się na bruk okropnie ocierająć kolana.

-Co się tu dzieje!?- No nie, przylazła Krygielowa..Baba od wuefu. -Co to ma być!?

-Proszę pani, ona mnie uderzyła i przewróciła! - Mówiła płacząć Monika. Krygielsztajn spojrzał na mnie.

-Nos jej rozwaliłam, ale juz nie moja wina, że ona nawet rzucać się nie umie celnie..

-Koniec. Starkowska do pielengniarki - wkazała na pekińczyka- a ty.. Do dyrektora!

Tak oto zostałam odprowadza z oklaskami do dyra. Trzy wdechy. Okay, teraz mogę juz wejść do Rekina.

 

 

         W poprzednim wpisie wstęp do tego opowiadania :))

Mam nadzieję, że ta część się spodobała !

 

 

 

Komentarze

zakochanawmarciniex3 Podoba mi się te opowiadanie <3
Zapraszam do mnie :)
17/12/2013 13:26:16
zapiskimarzen oki <3
dziękuje ;*
17/12/2013 19:47:32

~ppppppp Masz dużo anonimowych wielbicieli
16/12/2013 22:05:26
zapiskimarzen mhm ;))
16/12/2013 22:05:51

~czytelniczka O jejj.. boskie :** masz talent!
16/12/2013 16:34:47
zapiskimarzen Dziękuje ;*
16/12/2013 21:48:34