Za oknem pogoda adekwatna do mojego samopoczucia.
Wichura współgra z myślami, jakie mnie nachodzą, a deszcz odzwierciedla moje łzy.
Może cios, który tak trafnie we mnie uderzył, zadziała w odwrotną stronę.
Może odbiję się od dna, na którym czuję, że jestem i wespnę się na samą górę?
"Może"- choć to bardzo prawdopodobne, ale mimo wszystko brak mi sił na cokolwiek.
Postanawiam nabrać trochę ich sprzątając, przy czym na pewno się trochę zrelaksuję.
Nie czuć.
Nie mówić.
Nie czekać.
Nie myśleć.
Nie słuchać.
Nie łudzić się.
Nie płakać.
Nie kochać.
Zapomnieć.
Od dzisiaj nie pozostaje mi nic innego, jak modlić się o mojego malutkiego skarba.
Wszystko będzie dobrze, tak?