Photoblog.pl

Załóż konto

 

2015/04/03   

toniejestpierwszywpismoimili

« następne   poprzednie »
toniejestpierwszywpismoimili
Powiększenie
Kategoria:
166

 

 

quoi qu'on y croit ou pas, y aura bien un jour oů on y croira plus,
un jour ou l'autre on sera tous papa, et d'un jour ŕ l'autre on aura disparu,
serons-nous détestables, serons-nous admirables,
des géniteurs ou des génies, dites-nous qui donne naissance aux irresponsables,
ah, dites-nous qui, tiens, tout le monde sait comment on fait les bébés,
mais personne sait comment on fait des papas, Monsieur JeSaisTout en aurait hérité, c'est ça,
il faut lsucer dson pouce ou quoi, dites-nous oů c'est caché, ça doit,
faire au moins mille fois qu'on a bouffé nos doigts, hé!

 

 

 

10 minut zajęło mi zastanawianie się czy wpis rozpocząć małą, czy wielką literą, ładnie wybrnęłam swoją drogą stawiając cyfrę, w każdym razie kontynuować będę jednak małymi, to jakaś forma jednostronnej szczerości, mam takie wrażenie. myślę też, że w życiu swoim, większym lub mniejszym, nie bagatelizując życia jakiegokolwiek, każdy dochodzi do momentu, w którym, dla przykładu, obejrzy już każdy odcinek Masochisty czy stanie się tak dokładnie doinformowany w ogłoszeniach sprzedaży małych, rudych kotków na OLX, że poznaje te stare, które ktoś wznawia, czy wzdycha wzruszony na widok nowego miotu kotki Maine Coona z Czeladzi, wtedy prawdopodobnie każdy i bez żadnego wyjątku wraca na swojego starego fotobloga, tak sentymentalnie, bo przecież nie z tytułu całkowitej dezorientacji wywołanej obsługą blogspota czy innego tamblara, bo i taka bezczynność potrafi stać się bezczynna na tyle, że jej samej wstyd, jak w swojej bezczynności jest bez czynów, a bez konstruktywizmu najmocniej, a przecież lubimy być konstruktywni, prawda, że lubimy? nigdy nie lubiłam, a wymawiajaąc to na głos doszłam do sedna, tematu, który chcę poruszyć, bo gdy niemoc pisarska nieistniająca-nigdy-wcześniej-a-wmawiana ciąży, to warto też temat sobie obrać, żeby chociaż w miejscu nie tkwić, żeby chociaż w czymkolwiek zawiłość jakąś rozplątać. miałam, może mam nadal, taki problem, że siebie, swoją osobą, usposobienie, poglądy, myśli i założenia tłumaczyłam przez pryzmat cech, odczuć, rzeczy, aspektów, które na ten moment mi nie odpowiadały, proste przykłady, gdy ktoś pytał, jaką czekoladę lubię, odpowiadałam "miętowa smakuje jak pastylki na gardło z szafy mojego dziadka", a gdy pytano mnie o ulubionego pisarza, wypalałam "ALEOSOCHOZIZTYMJEBANYMKURWAWIEDŹMINEM", i jakkolwiek wybujałe przykłady by to nie były, na pewno zrozumiecie co mam w zamyśle, wiadomo też, że nie działa się na tyle schematycznie, że jednak da się rozpocząć od zwięzłego "żurawinowa, Kuczok", ale niemal zawsze dalsze etapy podjętych konwersacji spełzają zaparcie do wymieniania się wzajemnie przeciwieństwami pierwotnego pytania, zaczynają być fundamentami pieczołowicie budowanego domku "nie, nie lubię, nie chcę, nie mam", czego wyprzeć się trudno, co wyprzeć z siebie jeszcze trudniej. teoretycznie działa to w sposób całkowicie odpowiedni i absolutnie nie jakkolwiek nieprawidłowy, ludzka nieświadomość (ktoś niedawno nauczył mnie, że jest świadomość i nieświadomość, a podświadomość jest, ale pojęciem błędnym, staram się utrzymywać, poprawiam się nawet, ładna sprawa) samoistnie wpaja nam, że łatwiej odnaleźć z kimś wspólne obszary, których równie wspólnie nie akceptujemy, wspólne cechy, które wspólnie nam nie odpowiadają i wspólne rzeczy, gatunki, style, które wspólnie się nie podobają, bo wymienianie ich jest obopólnie zjawiskiem prostszym i bezpieczniejszym, już tłumaczę, dzieląc się każdym swoim "nie", nie dzielimy się niczym, co jest tak naprawdę nasze, co ma z nami jakikolwiek związek, co właśnie nas określa, nic z tego nie ma dla nas osobistego, intymnego znaczenia czy oddźwięku, też nie zaboli nas, gdy nasz rozmówca z naszym "nie" się nie zgodzi - bo mniej będzie szczypać, gdy ktoś lubi rzecz przez nas nielubianą, niż nie lubi rzeczy, którą osobiście uwielbiamy, wyznajemy, wierzymy w nią, całkowicie nam odpowiada i nas fascynuje, do tego momentu całkiem logiczne. logikę zatracam dopiero, gdy uzmysławiam sobie, jak postać przeze mnie kreowana różni się od tego, czym faktycznie jestem, a przynajmniej bardzo chcę być, bo w jaki sposób określić kogokolwiek wyłącznie na podstawie tych czynników, których się brzydzi i ich nie pochwala? w którym momencie ktokolwiek uznał, że odpowiedniejszym zachowaniem będzie unikanie wyznawania własnych predyspozycji, myśli, wyrażania własnych fascynacji i idei, na rzecz poznawania się schematem nieokreślającej dezaprobaty w nieważne jakim sensie? stopniowo uświadamiam sobie, jak liczne i silne zmiany przeszłam, w jaki sposób myślę, a jak starałam się do tej pory, do czego teraz jestem zdolna, a wcześniej nie byłam, wiem więcej, nadal zbyt mało, ale mam poczucie, że chcę się tym dzielić, bardzo chcę. od niedawna praktykuję coś, co daje mi ogrom radości największy z możliwych, przez który zaczynam widywać, bo może jeszcze nie potrafię go po prostu widzieć, ale widuję, widujemy się i cieszę się nawet z tego, te światełko, powód, dla którego wszystko co kiedyś zrobiłam, powiedziałam, przeżyłam, usłyszałam, zbagatelizowałam, wyśmiałam, wypłakałam i przeżuwam do teraz, miało swój sens, a na ten moment przynosi skutki, pozytywne skutki, ale do tej kwestii jeszcze dojdę, nie w tym momencie, bo chcę mieć wiele do powiedzenia, a ograniczenie ilościowe śmieje mi się w twarz i pokazuje środkowe palce. może podsumowując, ta nikła forma przywitania miała oscylować gdzieś pomiędzy "czuję się lepiej", a "nie czuję się wcale (dlatego mi lepiej, w domyśle)", nawet nie wiem, czy doszłam do czegokolwiek, ale w sumie wyjątkowo mnie to nie obchodzi, pamiętam, że miałam tutaj sporo fajnych, ciekawych nawet, osóbek, do których mam ogromną i niesamowicie w moim mniemaniu ważną prośbę, bo pomijając wszelki blogi, na których wpisy to wyłącznie pseudointeligentne, ckliwe aforyzmy ze stron poziomowo równych autorów, czy inne wylewające swoje żale pizdospierdoliny życiowe, to ufam, że znajdzie się kilka stworzonek, które byłyby skłonne obmówić ze mną pewną kwestię, a poza samą chęcią miałyby i jakąś tam wiedzę, którą mogłyby się ze mną podzielić, mianowicie nalegałabym czule i wyjątkowo błagalnie o kontakt ze mną wszelkie osoby, które mają, miały bezpośredni kontakt, lub ktoś im bliski takowy miał, z grupami DDA, DDRD, DDRR, DDTR, czy jakkolwiek wedle fantazji właściciele ośrodków zechcieli te grupy ochrzcić, z naciskiem jednak na pierwszą, i nie sprecyzuję tutaj dokładnych informacji, które chciałabym od Was uzyskać, bo chcę jedynie i po prostu posłuchać, wysłuchać, podzielić się, wywnioskować, stworzyć cokolwiek, nie ma w tym jakiegokolwiek nacisku, rozumiem również, jak delikatny temat pragnę poruszyć, i że niekoniecznie mam do tego prawo, ale wierzę, że znajdzie się ktoś, kto jednak zechce, może nawet będzie potrzebował, bo obiecuję, że nie odpłacę się milczeniem, i że też mam świadomość o tym, o czym będę mówić. spokojnej nocy, jeśli dzisiejszy wpis nie był tylko chwilowym zaćmieniem, z którym do jutra sobie poradzę, odezwę się niedługo.

 

 

a Wy odezwijcie się do mnie, serio.

tutaj, to się chyba klika,

a nawet tutaj, jeśli wolicie dyskretniej i bardziej anonimowo, nie ma sprawy: [email protected]

 

2 komentarze
rocker64  - 08/05/2015 0:37:33
Ciekawy wpis i piękne zdjęcie .
poisonousmemory  - 03/04/2015 2:18:47
Śliczna :D

licze na rewanż :)

Najnowsze wpisy

umarłminiepamiętnik.

 

niewierzężekeczuptokrew.

 

nazywamsięniebo.

 

widmokrąg.

 

nieobecna.

 

człowiekukochajjakzwierze

 

toniejestpierwszywpismoimili