lepszego życia.
To są bzdury z gatunku tych, że mam w głowie dziurę, w którą codziennie wkładam baterie.
Przepraszam za tak "uprzejme" powitanie, ale starałam się stworzyć pozory normalności wobec całokształtu mego psychicznego rozbicia wtedy tam, w szpitalu.
Nie mówiąc już o dobroczynnym wpływie morfiny na mój organizm.
Tysiące drobnych igiełek od wewnątrz penetrowało moje żyły i parzyło niemiłosierne, a wszystko to w imię wyzwolenia od bólu.
Na szczęście o bólu się szybko zapomina w obliczu codzienności.
Chyba dałabym nawet radę wrócić tam jeszcze raz, choć zaklinałam się, że nigdy, przenigdy w życiu.
Ale chyba tak samo jest z kobietami, które decydują się na kolejne dziecko?