Dziewczynka kupiła puzzle. Połączyła dwa elementy, siedząc w pustym, bezdusznym pokoju. Stanowczy głos sprawił, że młoda osóbka szybciutko wybiegła z pokoju, zamykając drzwi i nigdy nie wracając.
Owe dwa elementy były miło zaskoczone, że w krótkim czasie zrozumiały jak wiele je łączy. Jednak pewnego dnia do pokoju weszli dziwnie ubrani panowie z białymi czapkami,
zaraz potem poszarzałymi od kurzu. Jeden z nich, niski, spocony, żyjący od niechcenia, rozłączył dwa puzzle jednym kopnięciem nogi.
Puzzle bardzo tęskniły za sobą. Jeden z nich płakał dniami i nocami nawołując swą drugą połówkę. Niestety, nie odpowiadała. Nie odpowiadała, ponieważ, nie słyszała, była zbyt daleko, w drugim końcu pokoju... Wrażliwszy element wylądował pod starą dębową szafą, gdzie trudniej było jemu się zniszczyć, niż drugiemu. Drugi bowiem znajdował się w miejscu, gdzie latem prażyło słońce, a zimą zwilżały go krople roztapianego śniegu i rozszalałego deszczu, wpadające przez lekko uchylone okno.
Późnej jesieni podmuch silnego wiatru sprawił, iż dwa elementy ponownie się spotkały! Były szczęśliwe, aż do czasu kiedy spostrzegły, że już nie pasują do siebie jak dawniej... Zdrowy puzelek w rozpaczy próbował dopasować się do starego puzzla, z wściekłością obrywając odpowiednie swe fragmenty..
Im bardziej próbowały się dopasować, tym silnej odczuwały jak bardzo się różnią..
// w wyniku refleksji powstał powyższy tekst. I w pełni oddaje to, co czuję.
// trochę mi słońce w oczy blazowało ;]