dzisiejszy dzień przywitał mnie ostrą świadomością przemijania wszystkiego, co wokół nas. poranny chłód świeżego powietrza wpadającego przez okno przyniósł zamyślenie nad przemijaniem i moją bezradnością wobec tego co wokół. szybka retrospekcja ostatnich wydarzeń sprawiła, że intensywnie zaczęłam myśleć o tym czego, kogo tak naprawde potrzebuję. codziennie spotykam na swojej drodze ludzi, czasem znajomych, tych starych i tych nowszych, czasem zupełnie nowych, poznanych przed chwilą. wszyscy czegoś szukają, czegoś pragną i za czymś tęsknią. niestety nie wszyscy potrafią wyjść poza swój mały świat. zamknięci w klatkach marzeń, emocji, pragnień a czasem pożądania, pojawiają się na chwilę by zaspokoić swoją potrzebę ciekawości. bywają i tacy, którzy nie pojawiają się w ogole, a mimo wszystko ich kocham. coraz częściej spotykam się z tym od czego uciekałam. coraz bardziej z dnia na dzień zamykam się w sobie, ciągle myślę, zero uśmiechu na twarzy stają się jak chleb powszedni. staję się nieufna wobec innych, ostrożna i chłodna. ale przy okazji staję się także wyrachowana, oschła i momentami złośliwa. coraz trudniej jest mi wierzyć, że to wszystko jeszcze się zmieni. coraz trudnej jest mi wierzyć w zwyczajną przyjaźń, w uczucie, które nie będzie bajką..