photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 30 LISTOPADA 2012

19. Po prostu bądź

Czasami w życiu zdarzają się dziwne okoliczności. Nie możesz wybrać żadnej ze stron: czujesz się jak między młotem, a kowadłem. Twoje życie z czasem staje się zbyt naiwne, zwykłe i przewidywalne. Niestety, w moim przypadku dzieje się tak często, i stało się tak też teraz.
Mijałam pośpiesznie korytarze szpitalu w Old Heaven. Był niewielki, ale posiadał dosyć dobrych lekarzy i był ceniony w kraju. Znalazłam się na oddziale, na którym leżał Jacob. Po tej bijatyce stracił przytomność, jest cały poobijany, ale wyjdzie z tego.
Przychodzę do niego codziennie, niezmiennie od tygodnia. Za niedługo marzec, co zwiastuje egzaminy semestralne. Cholernie się boję, martwię się, że popsuję wszystko.
Przekroczyłam próg pokoju Jacoba. Ujrzałam te znajome, białe ściany i przyjaciela leżącego w czystej pościeli. Spał.
-Pobudka śpiochu.-zaśmiałam się i delikatnie go szturchnęłam.
-Może trochę milej?-uśmiechnął się, nie otwierając oczu. Oślepił mnie widok jego białych siekaczy.
-Pobudka, złotko.-musnęłam jego czoło, aż w końcu otworzył oczy. Zgrywus.
-Dobrze ci się spało?-zapytałam, po czym usiadłam na krześle obok łóżka.
-Tak, tylko pielęgniarki się w nocy drą, nie mogę tego opanować.-mruknął zirytowany- Jak tam w szkole?
-Straszą nas egzaminami.-odparłam- Nie rozmawiajmy teraz o tym. Strasznie się za tobą stęskniłam. Dziewczyny też.
-O właśnie, jak tam Rosie?
-Dobrze, już lepiej. Cały czas jest roztrzęsiona, unika lasów i boi się zostawać sama w domu.
-Nie dziwię się jej.
-Nie musiałeś wtedy pakować się w tą bójkę.-odparłam trzymając go za rękę.
-Musiałem was bronić, przed tymi sukinsynami.
-Za to właśnie cię kocham.-uśmiechnęłam się uroczo.
Widziałam w jego oczach, dziwny przebłysk. Szybko się poprawiłam.
-Jesteś moim najlepszym przyjacielem, za to cię kocham.
Nic nie odpowiedział. Wpatrywał się w kroplówkę.
-Już za niedługo ci to pewnie ściągną.-pocieszyłam go.
-Jeszcze tydzień.-burknął.
-To nie tak długo.
Siedzieliśmy w niezręcznej ciszy. Chciałam znaleźć się teraz w zupełnie innym miejscu, tak, by już nie widzieć tej pokerowej twarzy Jake'a. Odwróciłam głowę w stronę drzwi, a tam nagle pojawił się Chad.
-Co ty tu robisz?!-krzyknęłam zdziwiona.
-Chciałem ci zadać to samo pytanie.-odpowiedział i stanął obok mnie.
Włosy mu urosły. Zasłaniały oczy, które zresztą były podkrążone i sine. Dolną wargę miał wydętą. Jego wzrok był jakiś taki bez życia. Tak jakby cały swój żywot spędził w szpitalu. Nagle zrobiło mi się go szkoda.
-Przyszłam odwiedzić Jacoba. Miał małe starcie z gangstą.-uśmiechnęłam się delikatnie i znów zapytałam- A ty? Co tutaj robisz?
-Odwyk.-mruknął- Odstawiam herę na dobre. Dobrze, że robię to teraz, dopóki jeszcze nie jest za późno.
-Mądry chłopiec.-szturchnęłam go w ramię i zaproponowałam- Idziesz się ze mną przejść? Muszę iść na cotygodniowe leczenie do kliniki. A tobie, dobrze zrobi taki spacerek.
Wyszliśmy przed szpital. Chad cały czas próbował nawiązać ze mną rozmowę.
-Daleko ta klinika?
-Hm, jakieś cztery przecznice dalej.
-O Jezus.
Obydwoje wybuchliśmy śmiechem.
-Przyznaj, czego zacząłeś brać? Niepokoiłam się o ciebie. Nie było cię tygodniami w szkole.-mówiłam, a on patrzył na mnie z wymuszonym uśmiechem.
-To wiesz... Przez Nickey. Już w lipcu będzie rodzić. Strasznie się tym przejmuję. Nie chcę być ojcem. Jestem na to za młody..-rozkleił się.
-Nie możesz tak łatwo się poddawać. Będziesz świetnym ojcem. Nickey jest miła i doceni to, jak bardzo się starasz. Ciesz się, że jesteś z nią w dobrych kontaktach. Będziesz miał świetną córkę, zobaczysz.
-Dziękuję, że mnie pocieszasz. Jesteś naprawdę dobrą przyjaciółką.-powiedział i objął mnie ramieniem. Poczułam nagle, że zawirowało mi w głowie. Nie czułam tego uczucia już tak długo, że przestałam wierzyć, że ono istnieje. Dalej jakaś część mnie kochała Chada Delivo. Jakaś moja część go pożądała. Jacob zawsze będzie tym moim najlepszym, najukochańszym, najmilszym przyjacielem, ale do niego nie czuję kompletnie nic. Między Chadem a mną jest jakaś więź, która zostanie zerwana tylko wtedy, kiedy któreś zakocha się w kim innym. A ja nie potrafię się zakochać w kim innym. Czuję, że to on jest ważny.
-Pamiętasz, jak pierwszy raz zaśpiewałam przy tobie piosenkę? "Rok bez deszczu"? To było coś wspaniałego. A potem się całowaliśmy.
-Na szczęście twoich rodziców nie było w domu.-zaśmiał się- A pamiętasz plażę w Los Angeles? To była chyba jedna z najpiękniejszych chwil w moim życiu.
-Potem myślałam, że o mnie zapomniałeś. Kompletnie w ogóle się do mnie nie odzywałeś.-burknęłam udając obrażoną.
-Bałem się odrzucenia. Bałem się, że jednak mnie nie kochasz. A potem Jacob nas skłócił. Tu popełnił wielki błąd, którego dotąd nie mogę mu wybaczyć.
-Ja mu wybaczyłam. Jest moim najlepszym przyjacielem, ufam mu, wiem że postąpił źle, ale ja go kocham.
-Kochasz?
-Jest mi najbliższą osobą na świecie. Ale nie mogłabym go kochać, jak np. chłopaka.
-Rozumiem.-zamilkł na chwilę, a potem ciągnął dalej- A potem była już tylko ta durna sytuacja z Nickey. Byłem wtedy narąbany i nie wiedziałem, co robię.
-Każdy z nas popełnia błędy. Ale ważne jest to, żeby potrafić się do nich przyznać.-powiedziałam- Potem zacząłeś brać i zaczęły się dziać dziwne rzeczy.
-Jakie na przykład?
-Rosie poznała na Alasce chłopaka, Josha. W końcu zgwałcił ją w lesie. Potem przyjechał do jej domu, żądał pieniędzy. Wtedy też pobili Jacoba. Właśnie goście z jego "paczki".
-Ale Rosie już nic nie jest?-zapytał dla pewności.
-Nie, ale wciąż ma uraz do mężczyzn.-odpowiedziałam, przypominając sobie tego ohydnego typa.
Kiedy minęliśmy ostatnią przecznicę, Chad zapytał:
-O co chodzi z tą kliniką? Czego się leczysz?
-Mam nerwicę. Moja psychika jest już tak zryta, że przy jakimś wydarzeniu, które będzie dla mnie zbyt zaskakujące i nerwowe, dostaję ataku szału. Ostatnio, kiedy leżałam na łóżku z Jacobem, dostałam jej. Rzucałam w niego wazonami, wszystkim co było pod ręką. Chciałam skoczyć z balkonu. Ale nie robiłam tego celowo. To tak, jakby ktoś we mnie wszedł. Inna osoba, z inną duszą.-mówiłam, a on patrzył się na mnie zdumiony- Miałam atak tylko jeden raz. Teraz chodzę na terapię, która rzekomo ma mi pomóc kontrolować napady. Lekarz powiedział, że w skrajnych przypadkach, dochodzi do samobójstw. Nie chcę tego. Lękam się śmierci.
Chad nic nie powiedział. Przytulił mnie do siebie mocno, musnął wargami moje czoło.
-Co ja mogę zrobić?
-Po prostu bądź.
tyry, kolejny rozdzialik. ;)
 

Dont want nothing less cause Im sure youre the best
Natka