Zobaczyłam to wszystko jeszcze raz. Coś niesamowitego.
2007 r. - I połowa - choroba - jeden z najgorszych okresów w moim życiu
2007 r. - II połowa - wesele, na którym poznałam M.
2008 r. - 1 wspólne wakacje - czyt. lęk przed nieznanym
2009 r. - mój pierwszy wyjazd do Włoch - lęk zmieszany z nieopisaną radością
2009/2010 r. - Kolejne święta made in Capua
Boże ileż to się zmieniło, z przestraszonego zakompleksionego brzydkiego kaczątka nie zmieniłam się może w pięknego łabędzia.. Ale pokonałam swoje słabości, nauczyłam się panować nad własnymi emocjami i lękami, optymistycznie patrzeć w przyszłość i nigdy nie bać się tego co będzie. Byłam na dnie i z pomocą najbliższych wydostałam się z tego bagna. Znalazłam miłość, mam nadzieję już na całe życie, sam mi to powtarzasz: ''i tak wiesz, że jesteśmy na siebie skazani" ;) W prawdzie po drodze ( tej 3 letniej) wpakowałam się w poważne uzależnienie, wypowiedziałam wiele przykrych słów - których bardzo żałuję, zrobiłam kilka głupstw, zawiodłam pare osób ( w tym i samą siebię) ale idę dalej i uparcie walczę o każdy drobny, postawiony sobie cel, mam nadzieję - zajść daleko.
ŕ propos: Kingo ja też Ci za wszystko dziękuje, mimo że, zdarzały się nam 'zgrzyty', to wszystko zapisze się w mojej pamięci na zawsze i z pewnością chętnie nie raz powrócę do tamtych chwil i wspomnień. Nic się nie kończy - to tylko początek nowej przygody - tak najlepiej będzie to potraktować. Przecież nadal - MAMY SIEBIE.
łza się w oku jednak kręci. Ale trzeba nam iść dalej ..
_____________________________
polecam: k l i k