Lubię to zdjęcie, przypomina mi o wszystkich wspólnie spędzonych wieczorach, chodzeniu do Tesco, a potem na deptok, o rozbijaniu butelek po Desperadosie, o "superlachonykropkacomkropkapl", o żabce i szukaniu otwieracza, o brzuchu pękającym ze śmiechu...
A teraz chora Marita idzie do wyra, dobranoc.