Źle ze mną. Coraz gorzej. Znów miewam te koszmary. Nie chcę już umierać każdej nocy. I znów rodzić na nowo każdego ranka. Każdego dnia przeżywam życie od nowa. A te życia nie różnią się niczym od siebie. W kółko to samo. Porażki i niepowodzenia. I nawet jeśli się staram, pomimo przeszkód, iść wciąż do przodu to nadchodzi czas kiedy upadam. Gubię właściwą drogę i znów trzeba zaczynać całą podróż od nowa. Jak w takim razie dojść do celu? Czy może to tylko mój cel jest taki odległy. Może nie jest osiągalny? Więc Czemu marzę o czymś czego nie mogę mieć? I to chyba tylko te marzenia trzymają mnie przy życiu w chwilach takich jak ta. W chwilach zwątpienia. Czemu wierzę...że się uda... Skoro to wbrew wszystkim możliwym prawom...
Nawet nie wiem co tym razem wywołało u mnie ten stan.. Przecież nic się nie zmieniło. Może po prostu nudzi mnie życie.
Żałuje tak wielu swoich uczynków, wstydzę się swojego zachowania..Ale chyba tak powinnam postępować.. Żeby być szczęsliwa.
Ale to chyba nie daje mi szczęścia. Chcę być taka jak kiedyś! Może jest jeszcze jakaś droga powrotu? Może jakaś mała cząstka mej duszy nie jest jeszcze zbrudzona złem tego świata.
Ktoś ostatnio mi powiedział, że to zależy tylko ode mnie. Jeśli naprawdę chcę odnaleźć stłumioną osobowość, tą, która nie była pozbawiona wrażliwości i współczucia-muszę wierzyć& że odnajdę w sobie dobro!